By mama nie zniknęła z życia dzieci na zawsze... Pomocy!

Zabieg operacyjny głębokiej stymulacji mózgu
Zakończenie: 2 Września 2019
Opis zbiórki
Kilkanaście lat temu obserwowałam, jak choroba zabiera mamę. Kiedy zniknęła z domu i trafiła do ośrodka opieki, nie spodziewałam się, że odchodzi prawie na zawsze. Później pozostały mi tylko wspomnienia. Dostałam szybką lekcję dorastania. Teraz muszę zrobić wszystko, by moje córki nie musiały się ze mną żegnać zbyt szybko. Mają tylko mnie, nie mogę im tego zrobić!
Wiedziałam, że zachoruję, wskazywały na to badania genetyczne, ale gdzieś z tyłu głowy łudziłam się, że może mi się uda, że będę miała trochę szczęścia. Niestety, choroba mnie nie oszczędziła. Co więcej, zaatakowała zdecydowanie i z każdym dniem odbiera mi możliwość normalnego funkcjonowania. Trzymanie kubka z herbatą, szczotki do włosów, zmiana pieluszki niemowlaka - to wszystko staje się poważnym wyzwaniem. Dla większości to proste czynności, a dla mnie… Niebawem mogą stać się poza zasięgiem.
Wszystko zaczęło się, kiedy byłam jeszcze dzieckiem. Moja mama chorowała na pląsawicę Huntingtona, którą odziedziczyła po babci. Stawała się coraz bardziej bezsilna, a ja obserwowałam, jak postępujące dolegliwości odbierają moją pełną energii, zawsze uśmiechniętą mamę. Kiedy miałam 16 lat, trafiła do Domu Opieki. Niestety, walkę z chorobą przegrała. Miała tylko 42 lata, a pożegnanie było niezwykle bolesne. Do dziś tęsknię za nią, każdego dnia. Zostałam ja, tata i rodzeństwo… Byłam najstarsza, szybko musiałam wziąć się w garść. Dorosnąć. Zająć się domem, obowiązkami. Moja siostra miała wtedy 13 lat, była jeszcze dzieckiem. To wydarzenie na zawsze odcisnęło piętno na naszej rodzinie… Niestety, nie był to koniec nieszczęść, które nas czekały. Kilka lat po śmierci mamy, młodszy brat popełnił samobójstwo, tata zginął w tragicznym wypadku. Z naszej licznej, szczęśliwej rodziny zostałam tylko ja i siostra. Nagle świat stał się przerażająco pusty…
Kiedy myślisz, że limit nieszczęścia został wykorzystany, nagle z brutalną rzeczywistością poznajesz przewrotność losu. Zostałam sama z dwójką dzieci, ale nie to było najgorsze. Diagnoza i rozprzestrzeniająca się choroba. Ta sama, która pokonała moją mamę. Trzęsące się ręce odbierające możliwość wykonywania czynności, które przed chorobą nie sprawiały problemu. Wychowuje dzieci sama. To dla nich walczę, to one są moją siłą. Wiem jednak, że jeśli nie zadziałam zdecydowanie, siły każdego dnia będą mnie opuszczać. Leki, które przyjmujeę, zatrzymują rozwój choroby, działają objawowo, ale nie leczą. Moją jedyną szansą jest kosztowny zabieg. Cena za moje zdrowie, za moje życie jest ogromna! Nie jestem w stanie sama zebrać takiej kwoty. Potrzebuję Waszej pomocy! Ratujcie, bym mogła jak najdłużej cieszyć się macierzyństwem, codziennością, sprawnością.
Najbardziej boję się, że po prostu zniknę z życia moich dzieci… że nie będę w stanie zająć się sobą sama, nie wspominając o maluszkach. Że podobnie jak moja mama z czasem będę wydawała się coraz bardziej odległa, obca… A później stanę się tylko mglistym wspomnieniem. Nigdy nie zapomnę widoku mamy w trumnie. Nie chcę, by moje dzieci musiały mnie żegnać. Muszę walczyć.
Batalia o zdrowie to najważniejsza walka, jaką przyszło mi stoczyć. Zabieg to szansa na zdrowie. Na to, by znów brać w ramiona dzieci, by żyć bez lęku o każdy dzień, by wrócić do pełnej sprawności. Nie wiem, jaka przyszłość mnie czeka, ale jestem gotowa poruszyć niebo i ziemię, by zobaczyć, jak dorastają moje maluchy. Niestety, sama miłość nie wystarczy. Możesz pomóc w tej walce. Zapewnić, że mama będzie trzymać swoje dzieci za rękę na każdym ważnym kroku w ich życiu. Że ich życie nie rozpadnie się na kawałki zanim zdążą dorosnąć...