Niezależność, Everest moich marzeń

turnusy rehabilitacyjne
Zakończenie: 11 Kwietnia 2017
Opis zbiórki
Dwa miesiące to dla wielu tyle co nic. Jest to okres, który mija w mgnieniu oka. Najlepiej wiedzą o tym dzieci, którym ostatni dźwięk szkolnego dzwonka nie zdążył przebrzmieć w uszach, a już kończą się wakacje i trzeba wracać na lekcje. Mam na imię Marta i moje dwa miesiące rozciągnęły się na dwadzieścia trzy lata. Jestem wcześniakiem, na świat przyszłam o wspomniane dwa miesiące za szybko.
Od dnia narodzin zmagam się z przypadłością, która wynika właśnie z mojego pośpiechu. Pierwszy okres życia spędziłam w inkubatorze. Dostałam również szczepionkę, która tylko pogłębiła moje dolegliwości. Dziecięce porażenie mózgowe przywiązało mnie do wózka inwalidzkiego niewidzialnym łańcuchem. Trudno w ogóle zdefiniować tę chorobę, jest jej tyle odmian zależnych od stopnia nasilenia, że nikt póki co na to się nie zdobył. W moim przypadku niedowład dotyczy wszystkich czterech kończyn. Codzienne, proste, rutynowe czynności to przeciwnik, który jest dla mnie zbyt silny.
I tak mogłoby to wyglądać do końca życia, ale przez lata zmagań nauczyłam się, że nigdy nie można się poddawać. Mam zamiar z każdym dniem luzować kolejne ogniwa łańcucha, aby w końcu ostatecznie go zerwać i pokonać mojego przeciwnika.
Niezależność. To słowo nieustannie brzmi w mojej głowie. Ten cel narodził się już dawno, a to w dużej mierze dzięki kochanej mamie. To prawdziwa żelazna dama. Zawsze była dla mnie ostoją, nie pozwalała mi upaść, a dziś nadal pomaga mi żyć. W takich momentach słowo „niezależność” wraca jak bumerang. Przybiera również inne formy: samodzielność, samowystarczalność, swoboda, wolność. Mama nie będzie w stanie zajmować się mną całe życie. Kiedyś to ja będę musiała odwdzięczyć się za serce, które mi ofiarowała i oddać jej swoje. To są właśnie moje marzenia. Aktualnie Everest, ale wierzę, że ciężką pracą osiągnę nawet tak wielki szczyt.
Chęci i wytrwałości mi nie brakuje, ja nigdy się nie poddaje. Te cechę musiałam odziedziczyć po mamie. Rehabilitacja to dla mnie jedyna szansa na upragnioną niezależność. Brakuje mi jednak sprzętu i godzin ze specjalistami. W domu staramy się zrobić ile się da, ale to nie to samo, co profesjonalne zajęcia, dlatego rezultaty są znikome. Jestem już po kilku operacjach kończyn górnych i dolnych, nie mogę pozwolić, aby mój trud poszedł na marne.
Dlatego zwracam się do was z prośbą o pomoc. Turnus rehabilitacyjny to koszty, z którymi nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. Każdego dnia widzę starania mojej mamy i nie chcę, aby nasza wspólna praca nie została zmarnowana.