Mogę jeszcze wygrać z rakiem!

Operacja Nanoknife nowotworu wątroby
Zakończenie: 18 Października 2016
Opis zbiórki
Mam na imię Zbigniew i mam 57 lat. Mam wspaniałą dużą rodzinę, żonę i sześcioro dzieci, Mam też moje kochane wnuki, najmłodsze skarby w naszej rodzinie, których za żadne skarby nie chcę opuszczać.
Zaraz po szkole rozpocząłem pracę w Zakładach Lotniczych jako monter-mechanik silników spalinowych. Pracowałem 38 lat aby zapewnić jak najlepsze warunki życia moim bliskim, rozbudowałem dom, po pracy zajmowałem się gospodarstwem. I pewnie pracowałbym dalej gdyby nie to, że trzy lata temu zdiagnozowano u mnie raka jelita grubego...
Zaczęło się banalnie, ale gdy dolegliwości stały się nie do wytrzymania, żona prosiła żebym poszedł do lekarza i w końcu zdecydowałem się na wizytę u urologa. Diagnoza była szybka i straszna! Przeraziła mnie. Pomyślałem tak jak inni chorzy na raka, że to dla mnie wyrok! Rak jelita grubego. Płakałem,a moi bliscy razem ze mną. Ciągle myślałem co teraz, jak to będzie? Dostałem skierowanie do szpitala na pobranie badań. Wyniki za dwa tygodnie, dla mnie długie, bardzo długie dwa tygodnie. Czekanie na wyniki to był koszmar. I niestety w końcu wyrok rak złośliwy jelita grubego stadium IV.
To „coś” rosło we mnie dobrych kilka może kilkanaście lat. Brak objawów we wczesnym stadium rozwoju choroby często jest powodem, że do lekarza zgłaszamy się zbyt późno, by skutecznie rozprawić się z chorobą. Tak było w moim przypadku.
We wrześniu 2013r. zacząłem leczenie. Radioterapia połączona z chemią. Czułem się źle po pierwsze dlatego, że musiałem 6 tygodni spędzić w szpitalu, po drugie samo promieniowanie dawało też skutki uboczne. 6 tygodni przerwy, a potem skierowanie na oddział chirurgii onkologicznej w Brzozowie. Gdy dowiedziałem się o stomii, nie dawało mi to spokoju. Do ostatniej chwili miałem nadzieję, że lekarze znajdą inne wyjście.
W grudniu 2013r. odbyła się operacja, która trwała 7 godzin i niestety stomii nie udało się uniknąć. Czułem się okropnie, pierwszy raz w życiu byłem operowany, jestem wytrzymały na ból, ale to było ponad moje siły. Przeżyłem, czułem się fatalnie ale dałem radę. Pomału stawałem na nogi. Na Święta Bożego Narodzenia wróciłem do domu, do moich bliskich. W styczniu 2014r rozpocząłem chemioterapię. Po chemioterapii chwilowo zapomniałem o chorobie. Guz wycięty, do stomii zdążyłem się przyzwyczaić. Wszystko było ok jeździłem na badania kontrolne, cieszyłem się życiem, rodziną.
To moje małe zwycięstwo nie trwało długo pojawił się guz na wątrobie i znów się zaczęły wędrówki na badania do lekarzy. Byłem zrezygnowany, miałem dość, ale chwilowe załamanie szybko minęło. Tak oto w styczniu 2015 r. w Katedrze i Klinice Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Wątroby Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego zostałem zoperowany. To była moja druga operacja. Nie należała do łatwych. Znów się pojawił okropny pooperacyjny ból.
Było ciężko, bolało, czasami brakowało sił ale wszystko stopniowo ustępowało, wiadome że sił nie będzie już takich jak przed chorobą ale raz było lepiej raz gorzej, żyłem i żyć mam zamiar dalej. Moje życie powracało do normy oczywiście badania pod ścisłą kontrolą lekarzy musiałem wykonywać. Nie raz słyszałem nawet od mojej pani dr onkolog , że jestem „twardy facet”. Mój nowotwór postępuje, są kolejne przerzuty tym razem nieliczne guzki na płucach i znów guz na wątrobie. Co zrobić? Załamać się? Poddać? Nie! To nie ma sensu, bo póki są siły, to trzeba walczyć.
W sierpniu tego roku kolejna wizyta u profesora w Warszawie i dość długa rozmowa z nim, na temat mojej operacji. Profesor wytłumaczył, że guz umiejscowiony jest w pobliżu żyły głównej wątroby, co niestety uniemożliwia całkowite usunięcie. Załamałem się. Profesor zaproponował nowoczesną metodę leczenia mianowicie elektrody NanoKnife.
Metoda ta niestety nie jest refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia. To jest największy na razie jak dla mnie i dla mojej rodziny problem. Nie mamy takich pieniędzy, żyjemy skromnie. Dlatego też chciałbym się zwrócić do państwa z prośbą o pomoc. Dzisiaj już wiem, że rak to jeszcze nie wyrok, bo można, a nawet trzeba z nim walczyć. Pomóżcie mi wygrać i tym razem, chcę żyć dalej i cieszyć się z tego co mam.