Kiedy każdy krok sprawia ból... Adaś marzy o sprawności!

Operacja stopy w klinice ortopedycznej w Wiedniu
Zakończenie: 18 Listopada 2019
Opis zbiórki
Adaś jest wyjątkowym, pełnym energii chłopcem. Nasze życie z pewnością wyglądałoby podobnie, jak tysiące innych. Niestety, moje dziecko urodziło się z problemem, który utrudnia mu normalne życie. Kolejne kroki jego życia wiodą drogą pełną potknięć.
Kiedy czekałam na jego przyjście na świat, wiedziałam, że całe życie nagle się zmieni. Przecież pojawienie się nowego człowieka to mnóstwo wyzwań, nowa rzeczywistość pełna przygód. Nie spodziewałam się jednak, że to będzie dla nas czas, w którym będziemy zmierzyć się z wieloma przeciwnościami. Z chorobą, która zdeterminuje kolejne lata. Początkowo jeszcze myślałam, że to nie będzie takie trudne, że uda nam się pokonać tę wadę. Lekarze nie mówili zbyt dużo. Niezbędna była rehabilitacja i leczenie, do której skrupulatnie się stosowaliśmy. Malutkie dziecko z nogą w gipsie, dorastający chłopiec unieruchomiony w swoim pokoju. Z daleka od dziecięcego świata. I jego towarzysz: ból;, który mimo walki i poddaniu się woli lekarzy, nie odpuszcza.
Pierwszy zabieg miał uratować nogę synka i sprawić, że wada pozostanie tylko przykrym wspomnieniem. Po cichu marzyłam, że szpitalne sale pożegnamy na zawsze, że w końcu zaczniemy żyć, a w naszym kalendarzu znajdzie się coś innego niż kolejna wizyta w gabinecie lekarskim. To, co się dzieje w głowie matki, słyszącej pełen cierpienia płacz dziecka jest nie do opisania. W jednej chwili chciałabyś go złapać w ramiona i tulić zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Niestety, w naszej sytuacji to byłoby kłamstwo, bo po czasie okazało się, że operacja nie rozwiązała problemów, że ból wciąż się utrzymuje, a szybkie chodzenie jest niemożliwe.
Adaś ma 12 lat. Doskonale rozumie swoją sytuację. Czas, kiedy wszystko toczyło się swoim rytmem bez słowa sprzeciwu mamy za sobą. Syn, mimo że pogodził się z wadą, bo funkcjonuje z nią od zawsze, to widzi przeszkody wynikające ze stopy końsko-szpotawej. Zawsze ostatni na zajęciach sportowych w szkole, zawsze wybierany ostatni do drużyny. Ciężko sobie wyobrazić, co musi czuć dziecko, które od początku zmaga się z wykluczeniem. W końcu nic nie integruje tak bardzo jak wspólna zabawa, a co jeśli musisz z niej zrezygnować albo nie nadążasz za grupą? Dla dorosłego człowieka to nic, błahostka, dla dziecka to jakby świat walił się każdego dnia…
Skupiłam się na poszukiwaniu ratunku i ostatecznego rozwiązania. Usłyszałam od lekarzy, że mamy szansę na poprawę sytuacji, że Adaś może wreszcie zacząć normalnie chodzić. Mówiąc normalnie, mam na myśli to, co najważniejsze: bez bólu. Zabieg w Wiedniu to bardzo kosztowna możliwość, ale się o niej dowiedziałam, postanowiłam, że się nie poddam, póki nie zrobię wszystkiego, by to stało się realne. Pierwszy termin został wyznaczony na 18 września, obawiam się jednak, że będziemy go przełożyć. Jednak jedno jest pewne: nie możemy czekać w nieskończoność! Proszę, pomóż, by sprawność i możliwość poruszania nie pozostały dla mojego synka odległym marzeniem. To dla nas szansa. Jedna na milion. Proszę dla synka, ale też dla siebie, bo patrzenie jak każdego cierpi, sprawia, że pęka mi serce…
Adaś może z radością wybiegać na boisko, gonić za przygodami, korzystać z dzieciństwa. Najpierw jednak musi przebyć drogę wiodącą przez szpital, konsultacje lekarskie, sale zabiegową. Mam nadzieję, że to będzie nasz ostatni pobyt w szpitalu, a później ruszymy w drogę bez bólu razem, poznając zwykłe, beztroskie życie.