Oszukać przeznaczenie

Zakończenie: 4 Czerwca 2014
Opis zbiórki
Najlepiej nie planować nic. Nie przewidywać tysiąca możliwości. Darować sobie myślenie o tym, co będzie, bo od życia dostaniemy akurat to, czego kompletnie się nie spodziewamy.
Tak było w przypadku naszego Wiktorka. Miało być pięknie i cudownie. Ciąża, błogosławiony stan, zarys wybijającego się spod sukienki brzuszka. Ogromna duma rozpierała moją duszę. Z radości aż chciałam krzyczeć: „będę matką”. Około siódmego miesiąca ciąży Wiktorek zaczął zbyt mocno uciskać. Lekarz zdiagnozował u mnie wodonercze i zastój w nerkach. Zabieg nieskomplikowany i niegroźny, mogłoby się wydawać. Jednak sześć dni po zabiegu Wiktor poczuł chęć przyjścia na ten świat…
Wody odeszły, a ja przerażona przez trzy godziny czekałam na cesarskie cięcie. Wiktorek pojawił się na świecie… Urodził się, ale już musiał walczyć o życie. Natychmiastowo została podjęta próba reanimacji. Było źle. Ciężka zamartwica, wylewy do główki, reanimacja i tylko 3 punkty w skali Apgar. A to był dopiero początek. Ciężkie uszkodzenie układu oddechowego, odleżyny w buzi, rozszczep krtani.
Do ósmego miesiąca życia nie widział nic poza przerażająco białymi ścianami pokoju kliniki. Na intensywnej terapii, podłączony do respiratora, walczył o swój byt. W końcu długo oczekiwany powrót do domu. Wydawać by się mogło, że oznacza to, że jest lepiej. Nie było… Intensywne ataki padaczki z zatrzymaniem krążenia pojawiały się kilkanaście razy dziennie. Kolejny raz wracamy do szpitala. Choroby szpitalne i zakażenie chyba wszystkim możliwymi bakteriami, a w konsekwencji sepsa. Kolejna próba reanimacji. Dajemy dziecku 1% szans na przeżycie. Jeśli nawet przeżyje, będzie roślinką – słowa lekarza wbiły mnie w fotel. Czternaście razy miał przetaczaną krew, osiem razy był w stanie śpiączki farmakologicznej, dwukrotnie przechodził sepsę i cztery razy był już reanimowany.
Powiedzenie "oszukać przeznaczenie" w naszym przypadku nabiera sensu. Gdy już wszyscy lekarze zwątpili, my im udowodniliśmy, jak bardzo się mylili. Wiktorek żyje. Niestety, wszystko to, co przeszedł, pozostawiło ślad w jego organizmie do dzisiaj.
Wiktorek jest dwuipółletnim chłopczykiem. Nie mówi, nie chodzi. W gardełku rurka tracheotomijna umożliwia mu oddychanie. W czasie snu, a także po każdej przebytej infekcji, maluszka ratuje respirator. Po ostatnim przebytym zapaleniu płuc Wiktorek podłączony jest do urządzenia przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Każdy nasz dzień różni się od dni rówieśników. My zaczynamy od bardzo nieprzyjemnego oczyszczania dróg oddechowych, podania leków. Lekarstwa… łagodzą objawy padaczkowe, jednak zaburzają pracę i tak już obciążonego oddechu. Opóźniają spowolniony rozwój intelektualny oraz fizyczny. Codzienna rehabilitacja małymi krokami usprawnia wesołego na co dzień chłopca. Niestety, to jest za mało...
Konieczne są turnusy rehabilitacyjne. To dzięki uczestniczeniu w tej formie intensywnej rehabilitacji Wiktorek najwięcej wnosi dla swojego rozwoju. Niestety, taka forma terapii nie jest refundowana. Koszty są ogromne. A dziecko powinno uczestniczyć w takich zajęciach kilka razy w ciągu roku. My zniecierpliwieni czekamy na udział w turnusie majowym. Bez Waszej pomocy będzie to niemożliwe.
Rodzice