Słodkie życie dla córeczek

Zakup pompy insulinowej
Zakończenie: 19 Listopada 2015
Rezultat zbiórki
Trzeba życzliwości i dobroci, aby pomagać.
Trzeba wielkości ducha, aby pomagać bezinteresownie.
Trzeba odwagi, aby nie zważając na przeszkody,
Wytrwale i do końca wyciągać przyjazną dłoń.
Za bezinteresowną pomoc, życzliwość i ofiarność przy zbieraniu środków finansowych na zakup pompy insulinowej chciałabym bardzo serdecznie podziękować wszystkim ludziom, którzy mnie wsparli. Mam już pompę i moje życie jest teraz łatwiejsze, choroba bardziej wyrównana, a czas który uzyskałam poprzez podłączenie pompy mogę przeznaczyć na zabawy z córkami. Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKUJĘ !!!
Agnieszka Bobik
Opis zbiórki
Ogromne pragnienie niezależnie od pory roku i senność tuż po posiłku, towarzyszyła mi od kiedy pamiętam. Bez butelki wody, już nawet jako kilkulatka nie wychodziłam z domu, a po posiłkowa drzemka była normą. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Ani dla mnie, ani dla moich najbliższych. Do czasu… w wieku 9 lat słaniająca się na nogach, straciłam przytomność. Wizyta u lekarza. Kilka badań i skierowanie do szpitala. Wiecie jak to jest z dziećmi – one wcale się nie boją. W ogóle nie brałam pod uwagę, że coś złego może się stać. Przecież nie było chwili, kiedy byłam sama, bez rodziców. Nie rozpaczałam…
Zaczęło się. Zastrzyki z lekiem, nawet 6 razy na dobę. Nakłucia maleńką igiełką, do pomiaru i badania cukru we krwi, to kolejnych 8 nakłuć. Posiłki. Z apteczną precyzją odmierzany każdy posiłek. Na nic się zdały paczki żywnościowe przynoszone przez najbliższych. „Jak wyjdę ze szpitala, to zjem” – obiecywałam. Jeszcze wtedy nie rozumiałam, że od tamtej chwili wszystko to, co jem będę przeliczać na wymienniki węglowodanowe i ilość wstrzykiwanej insuliny po posiłku.
Byłam spokojnym dzieckiem. Nie bałam się igły ani tego, że czegoś nie mogę jeść. Żyłam w nadziei, że jak tylko opuszczę szpital, wszystko wróci do normy. Nie wróciło. W szpitalu spędziłam rok – tak długo trwało ustabilizowanie wahań poziomu cukru w moim organizmie. Niewiele z tego rozumiałam.
Dopiero w domu, bez gotowych i zbilansowanych do spożycia posiłków, kontroli przez pielęgniarki poziomach cukru i podawanej z największą czułością insuliny przez mamę, zrozumiałam jak trudna jest moja choroba. Jedzenie, z ogromnej przyjemności, stało się karą – przed każdym posiłkiem wyliczanie odpowiedniej ilość węglowodanów, tłuszczów i przeliczanie na jednostki insuliny było koszmarem mojego dzieciństwa. Do tego kolejne nakłucia przed i po posiłku, aby zmierzyć poziom cukru. Płakałam. Buntowałam się. Chciałam zwykłego życia, bez igieł, glukometru. Minęło wiele lat, nim zrozumiałam, że to wszystko jest dla mojego dobra, dla zdrowia i tak pożądanego przeze mnie „normalnego” życia bez powikłań. Wydawać by się mogło, że nauczyłam się z cukrzycą żyć…
W 2011 roku pod moim serduszkiem pojawiła się maleńka istota, a cukier jak na złość, wraz z rozwojem maluszka zaczął niebezpiecznie „skakać”. Wahania poziomu cukru sięgały nawet 400. Bałam się o życie mojej córeczki… Urodziła się zdrowa – to mój największy sukces. Rok temu, kiedy po raz drugi mogłam doświadczyć stanu błogosławionego, dzięki wsparciu WOŚP – otrzymałam do czasu rozwiązania, pompę insulinową, dzięki której z apteczną precyzją mogłam podawać insulinę i kontrolować poziom cukru w organizmie. Pierwszy raz po 20 latach, od kiedy zmagam się z chorobą, wyniki hemoglobiny glikozylowanej (uśredniony poziom glikemii w ciągu ostatnich 4-6 tygodni) wynosił 5 – czyli niemalże jak u zdrowego człowieka.
Niestety w marcu, urządzenie było potrzebne kolejnej młodej mamie – musiałam oddać pompę. Od tego czasu nie potrafię ustabilizować wahań poziomu cukru. Pół roku niekorzystania z pompy, wynik hemoglobiny glikozylowanej sięga 8 i z każdym kolejnym badaniem rośnie, co wiąże się z ryzykiem powstanie przewlekłych powikłań cukrzycowych. Niestety podawanie za pomocą pena insuliny nigdy nie będzie tak precyzyjne, jak w przypadku pompy insulinowej. Utrzymujące się przez dłuższy czas wahania poziomu cukru we krwi mogą doprowadzić do uszkodzenia wzroku, pracy nerek, niegojących się ran na stopach, a nawet amputacji.
Moje córeczki to radość mojego życia. Wiem jak bardzo ważna dla dzieci jest obecność mamy w ich życiu. Dla nich pragnę w najlepszym zdrowiu doczekać ich dorosłości i wnuków. Ze względu na mój wiek, nie mam szans na otrzymanie pompy z NFZ. Koszt zakupu urządzenia jest dla naszej rodziny zbyt wysoki. Nie stać nas na tak ogromny wydatek. Agnieszka potrzebuje naszej pomocy, Aby słodkiej codzienności u boku najwspanialszych córek, choroba nie zamieniła w gorzkie chwile rozpaczy. Pomóżmy zakupić pompę życia dla Agnieszki.
__________________
Numer konta zbiórki znajduje się w panelu płatności (kliknij przycisk „Wesprzyj” -> przelew tradycyjny)