Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Zamiast koszmaru choroby – piękny sen o podróży!

Sebastian Malinowski
Zbiórka zakończona
Cel zbiórki:

spełnienie marzenia - obejrzenie meczu z udziałem FC Barcelona na stadionie Camp Nou

Zgłaszający zbiórkę: Fundacja Dziecięca Fantazja
Sebastian Malinowski
Wołomin, mazowieckie
rozszczep kręgosłupa - przepuklina oponowo-rdzeniowa
Rozpoczęcie: 1 Października 2016
Zakończenie: 7 Listopada 2016

Rezultat zbiórki

Zamiłowanie do sportu, gorliwe kibicowanie zawodnikom i całym drużynom nie są obce chyba nikomu. Bez względu na wiek, płeć czy miejsce zamieszkania ludzie na całym świecie ulegają magii sportu. Sport jednoczy, motywuje do działania, pokazuje, jak ważna jest głęboka wiara w swoje umiejętności, walka z przeciwnościami losu, ale przede wszystkim ze swoimi słabościami. Piłka nożna jest szczególnie popularna. Dla nastoletniego Sebastiana kibicowanie jego ulubionej drużynie - FC Barcelonie to wyjątkowa przyjemność. Źródło prawdziwej radości i chwila oderwania się od okrutnej rzeczywistości.

Nietrudno się więc dziwić, że największym marzeniem nastolatka było zobaczenie jego ukochanej drużyny sportowej na żywo. Okazja nadarzyła się podczas spotkania „Dumy Katalonii” z drużyną przeciwną z Grenady. Sebastian nie mógł przegapić tego meczu, ale nie spodziewał się, że obejrzy go na żywo, ba, że będzie miał okazję znaleźć się na murawie najsłynniejszego stadionu – Camp Nou, i co więcej, że pozna i zrobi sobie sesję zdjęciową z zawodnikami Barcy, z Leo Messim na czele.

Sebastian cierpi na przepuklinę oponowo-rdzeniową, czyli rozszczep kręgosłupa. Choroba zabrała mu władzę w nogach i codziennie ogranicza go na każdym kroku, przekreśla część planów i sprawia, że jego mama do końca życia będzie martwić się o niego bardziej niż jakikolwiek rodzic zdrowego dziecka.

Podróż do Barcelony był dla Sebastiana szczególna, nastolatek zasłużył sobie na nią bardziej niż kto inny. Wybrał się tam z mamą, przedstawicielką fundacji oraz jeszcze inną podopieczną fundacji, Weroniką, która podróżowała z tatą. 

W dniu wyjazdu ruch na lotnisku Okęcie w Warszawie był duży pomimo wczesnej pory. Była 5.45 rano, kiedy wszyscy w jednym czasie przekroczyli drzwi hali odlotów lotniska. Po szybkim przywitaniu się i wymianie uśmiechów od razu udaliśmy się oddać bagaże i wydrukować karty pokładowe. Podekscytowanie było tak ogromne, że nikt nie pomyślał nawet przez sekundę o porannej kawie. Teraz liczyła się tylko odprawa i oczekiwanie na wylot. Uśmiechy towarzyszyły grupie przez cały czas. Nawet się nie obejrzeliśmy i już byliśmy w powietrzu. Widoki były wspaniałe, lecieliśmy przecież nad najpiękniejszymi zakątkami Europy – spektakularne Alpy czy przepiękne Lazurowe Wybrzeże wyglądały z lotu ptaka wprost magicznie.

Barcelona przywitała nas piękną, słoneczną pogodą oraz wysoką temperaturą. Podczas gdy w Polsce padał deszcz, a temperatury nie przekraczały kilku stopni, przez cały pobyt mieliśmy powyżej 20 stopni i oczywiście bezchmurne niebo. Ależ byliśmy szczęściarzami!

Dojazd i zameldowanie w Tryp Condla Mar, 4-gwiazdkowym hotelu w centrum Barcelony odbyły się bez problemu. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się w kierunku słynnej na cały świat ulicy La Rambla.

Zwiedzanie zaczęliśmy od placu Katalońskiego kierując się w stronę portu. Po drodze mijaliśmy mnóstwo turystów z całego świata, stragany z najróżniejszymi rzeczami, restauracje, piękne budynki i zabytkowe kościoły. Odwiedziliśmy także słynny targ la Boqueria, gdzie wszystkich zachwyciło bogactwo smaków i zapachów. Świeże owoce morza, egzotyczne przyprawy i hiszpańskie smakołyki to jedynie wybrane przykłady sprzedawanych tam rzeczy.

Zbliżała się już pora kolacji, dlatego restauracje napełniły się większą ilością klientów, którzy siedzieli w ogródkach i rozkoszowali się atmosferą kosmopolitycznej Barcelony. Sebastian najbardziej chciał jednak zobaczyć morską marinę, dlatego obojętnie przeszliśmy obok kuszących zapachami i wyglądem kawiarenek i restauracji.

Port, promenada i wiszący most wzbudziły w nas prawdziwy zachwyt. Spokój morza, przesiąknięte wilgocią i ciepłem powietrze oraz stalowo-niebieskie kolory od razu ukoiły nasze oczy i dusze. Po spacerze zdecydowaliśmy, że pora wracać do hotelu, ponieważ sobota zapowiadała się bardzo intensywnie.

Śniadanie było wyborne! Serwowane hiszpańskie przysmaki zrobiły na wszystkich duże wrażenie, a doskonała kawa pomogła nam się w pełni obudzić. Byliśmy gotowi rozpocząć nowy dzień!

Poruszaliśmy się metrem, dzięki czemu z łatwością trafialiśmy do miejsc i z precyzją zegarka mogliśmy odhaczać kolejne punkty planu dnia, bez obaw o poganiający nas czas.

Przedpołudniowa wizyta na plaży barcelońskiej była strzałem w dziesiątkę.  Spacer zaczęliśmy od wioski olimpijskiej i stamtąd kierowaliśmy się nadmorskim deptakiem w kierunku dzielnicy Barri Gotic, która był naszym następnym przystankiem. Było ciepło, bardzo ciepło! Sebastian, podobnie zresztą jak jego mama, byli naprawdę zachwyceni. Bezkres morza, piękna plaża i turyści wokół tworzyli wspaniałą atmosferę. Spacerowaliśmy powoli, robiliśmy zdjęcia i obserwowaliśmy uprawiających różnego rodzaju sporty mieszkańców stolicy Katalonii. Było naprawdę cudownie.

Barri Gotic, czyli dzielnica gotycka, najstarsza część Barcelony, była już zupełnie inna. Wąskie uliczki, mnóstwo zwiedzających, piękna architektura. Sebastianem owładnął prawdziwy duch turysty, ani przez chwilę nie okazywał oznak zmęczenia. Wręcz przeciwnie, wszystkiemu chciał zrobić zdjęcia i wszystkiego chciał dotknąć.

Burczenie w brzuchach było oznaką, że nadszedł czas na obiad, który zjedliśmy w centrum. Następnie udaliśmy się na 3-godzinny relaks przy hotelowym basenie.

Kiedy spotkaliśmy się ponownie w holu, wśród grupy panowała podniosła atmosfera, pełna ekscytacji przed tym, co nas czekało.

Badal - tak nazywała się stacja metra, na której wysiedliśmy. Nie trzeba było trzymać mapy w ręku, żeby domyśleć się, gdzie znajduje się obiekt pożądania większości fanów piłki nożnej przebywających w mieście, czyli stadion Camp Nou.  Stadion, a właściwie cały kompleks budynków zrobił duże wrażenie. Kibice, ale także turyści spacerowali tam i z powrotem wokół bram wejściowych. Opatuleni szkarłatno-granatowymi szalikami robili sobie zdjęcia.

Fundacja FC Barcelony od lat wspiera działania Fundacji Dziecięca Fantazja, dlatego też wiedzieliśmy, że w małym biurze znajdującym się przy stadionie czeka na nas niespodzianka. A właściwie na Sebastiana. Podpisana imienna paczka czekała już na nastolatka. W środku prawdziwe skarby. Akcesoria, takie jak czapeczka, szalik i bransoletki od razu zostały założone przez Sebastiana, który pękał z dumy. Jednak w siatce z prezentami było jeszcze coś bardziej cennego - koszulka. Chłopak nie odważył się jednak włożyć jej na siebie, mało tego, wręcz bał się o to, żeby czasem nikt jej nie zagubił. Ale dlaczego była ona tak wartościowa? Otóż podpisał ją we własnej osobie sam król piłki nożnej, jeden z najsłynniejszych i najlepszych piłkarzy świata - Leo Messi!! Sebastian był w szoku. Nie mógł uwierzyć, że to właśnie on otrzymał tę jedyną w swoim rodzaju koszulkę. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Zachwyt i niedowierzanie towarzyszyły mu przez cały wieczór. Mało tego,  w paczce znajdowały się jeszcze vipowskie bilety na mecz dla całej świty.

Trudno wyobrazić sobie większe emocje, jednak to nie wszystkie atrakcje, jakie zgotowaliśmy naszemu młodemu kibicowi. Dzięki bardzo dobrej relacji z fundacją zespołu, Sebastian został zaproszony na murawę stadionu, żeby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia z piłkarzami. Nastolatek nie dowierzał, że spotka go taki zaszczyt. Niewiele osób na świecie może pochwalić się takim zaproszeniem. Ustawiony w grupie na środku murawy z podekscytowaniem czekał aż dołączy do nich zespół Barcy.  88-tysięczny tłum od razu dał im znać, kiedy piłkarze pojawili się na murawie. Wesołe i głośne okrzyki rozbrzmiewały w każdym zakątku Camp Nou.  Najwierniejsi kibice Barcy tradycyjnie odśpiewali hymn zespołu i zatańczyli na ich cześć.  W tym samym czasie piłkarze ustawili się już wokół dzieci i dumnie pozowali do zdjęć. Były to prawdziwie bezcenne chwile. Mama Sebastiana nie ukrywała łez wzruszenia i co to dużo mówić, po prostu pękała z dumy! Och, co to był za moment. Moment, który trwał kilka minut, zostanie w pamięci Sebastiana do końca życia. Wtedy, na stadionie chłopiec był dumny z tego, kim jest i ze swojej ciężkiej pracy o każdy dzień życia. Wtedy poczuł, że walka, jaką stoczył i przyjdzie mu jeszcze staczać , się popłaca.  On już wygrał.

Emocje nie opadły, ponieważ po wyjątkowej fotosesji byliśmy świadkami spektaklu, w którym pierwszą rolę odegrała, nie, kto inny, ale FC Barcelona. Mecz zakończył się pozytywnym wynikiem dla gospodarzy. Później ruszyliśmy wraz z tłumem kibiców w kierunku stacji i, ku zaskoczeniu wszystkich, bez żadnych większych problemów dostaliśmy się szybko do hotelu.

Po wrażeniach, jakie towarzyszyły nam w tym dniu, zasługiwaliśmy na długi odpoczynek, dlatego na śniadanie następnego poranka wcale się nie śpieszyliśmy.

Sebastian, zmęczony po długim i emocjonującym dniu, postanowił zrobić w niedzielę przed południem przerwę w zwiedzaniu i wraz z mamą oddali się relaksowi przy hotelowym basenie.

Absolutnie obowiązkowym punktem programu była jednak Sagrada Familia. Udaliśmy się tam po południu. Jedna z najsłynniejszych bazylik na świecie zachwyciła swoim pięknem, a jednocześnie oryginalnością. Sebastian nie mógł przegapić tego miejsca. Byliśmy wprost oczarowani. Obeszliśmy bazylikę wokoło i oczywiście wszystko uwieczniliśmy mnóstwem fotografii.

Wyjazd do Barcelony to nie tylko zwiedzanie zabytków, stadion Camp Nou czy odpoczynek na plaży. To także bogactwo smaków i oryginalna, słynna na cały świat kuchnia hiszpańska. Właśnie dlatego na niedzielny obiad udaliśmy się do pobliskiej restauracji spróbować słynnej paelli. Co to była za uczta - palce lizać!

Pełni energii po posiłku ruszyliśmy na Plac Hiszpański, który był de facto naszym ostatnim punktem zwiedzania Barcelony. Oczywiście, podobnie jak całe miasto, miejsce to nas nie rozczarowało. Bogaci w nowe doświadczenie udaliśmy się później na zasłużony odpoczynek.

Kolejny dzień był dniem przeznaczonym tylko na podróż. Bez problemu dojechaliśmy na lotnisko, z którego udaliśmy się do zimnej, ale znajomej Polski.

Trudno opisać emocje i przeżycia związane z wyjazdem. Każda minuta pobytu była wypełniona nowymi atrakcjami. Ilość zwiedzonych miejsc i zaobserwowanych sytuacji były dla naszego dzielnego bohatera czymś zupełnie nowym. Cudownie było obserwować Sebastiana chłonącego kulturę, architekturę, język i lokalne obyczaje. Z kolei doświadczenia przeżyte na Camp Nou były tak silne, że wydawały się wręcz nierzeczywiste. Na szczęście dla Sebastiana to wydarzyło się naprawdę. Marzenia się spełniły!

Z całego serca dziękujemy wszystkim darczyńcom, którzy każdą złotówką przyczynili się do realizacji największej fantazji Sebastiana!

_____

Hurra! Fundacji Dziecięca Fantazja udało się zebrać pozostałe środki, dlatego zamykamy zbiórkę wcześniej! Teraz trzymamy kciuki za wyjazd Sebastiana i czekamy na relację!

DZIĘKUJEMY!

Opis zbiórki

Mama Sebastiana wychowała się w domu dziecka, dlatego kiedy dowiedziała się, że pod jej sercem rośnie nowe życie, postanowiła, że podaruje tej małej istotce wszystko to, czego sama nigdy nie otrzymała – matczyną miłość, ciepło, bezpieczeństwo, uwagę.  Na świecie była już jej córka – Kamila, a teraz miał pojawić się chłopczyk. Powiększająca się rodzina przyprawiała mamę o zawroty głowy… Ze szczęścia. Miało być tak pięknie, tak dobrze…

Tuż przed porodem kobieta dowiedziała się, że jej maleństwo będzie niepełnosprawne. To był szok. Przecież chciała, aby jej pociecha była najszczęśliwszym dzieckiem na świecie, żeby nigdy nie cierpiała, by miała zupełnie inne życie niż ona. Lekarze mówili, że od dnia narodzin jej syn skazany będzie na kalectwo, na ból, na inność… Wtedy dotarło do niej, że jednej rzeczy nigdy nie będzie w stanie dać swojemu chłopczykowi – zdrowia.

Lekarze zdiagnozowali u Sebastiana bardzo poważną wadę wrodzoną – rozszczep kręgosłupa, czyli przepuklinę oponowo-rdzeniową. Wada okazała się na tyle rozległa, że właściwie od początku było wiadomo, że chłopiec nie ma szans na normalne życie – na życie, która wymarzyła sobie dla niego mama. Nastolatek ma wodogłowie, pęcherz neurogenny i niedowład kończyn dolnych. Porusza się na wózku inwalidzkim i wie, że nigdy z niego nie wstanie. Każdego dnia zażywa leki, bierze silne antybiotyki oraz ćwiczy w pocie czoła, żeby jak najdłużej być w miarę sprawnym.


Sebastian Malinowski

Sebastian jest niezwykły nie z powodu swojej choroby. Właściwie to jest niezwykły pomimo niej. Niepełnosprawność nie sprawiła, że zamknął się w swoim świecie. Wręcz przeciwnie. Nastolatek ma bardzo dobry kontakt ze swoimi zdrowymi kolegami, jest otwarty i towarzyski. Wózek nie przeszkadza mu być aktywnym i korzystać z życia. Chce czerpać z niego jak najwięcej, choć wie, że musi się bardziej starać i czasem łączy się to z wysokimi kosztami fizycznymi i emocjonalnymi. Sebastian uwielbia sport. Nie tylko ogląda, ale także gra w koszykówkę i jeździ na zawody. Ma mnóstwo medali i pucharów, także za taniec na wózkach, który wcześniej trenował.

Chłopak jest ogromnym fanem piłki nożnej, jednak ten sport pozostaje poza jego zasięgiem. Nigdy nie zagra na murawie… Nie przeszkadza mu to jednak marzyć o wyjeździe na mecz FC Barcelony. Śni o tym od wielu lat. Czasem, kiedy brakuje mu już sił na codzienne zmagania z własnym ciałem, a łzy same napływają do oczu, Sebastian przypomina sobie o swojej fantazji. Wierzy, że kiedyś się spełni. Dodaje mu to motywacji do dalszej walki, choć tak naprawdę ze swoją chorobą nigdy nie wygra. Wynik jest z góry przesądzony. Marzenia pozwalają mu jednak widzieć światełko w tunelu. Czyta o swoich piłkarskich idolach, ogląda transmisje meczów, podróżuje palcem po mapie i czeka.


Sebastian Malinowski
 

Mama Sebastiana jest z niego bardzo dumna, z jego determinacji, osiągnięć i sukcesów. Jest też ogromnie zmęczona ciągłą walką. Samotnie wychowuje syna i stara się, aby niczego mu nie brakowało, ale zawsze są ważniejsze potrzeby niż wyjazd do Barcelony. Widzi, że Sebastian ostatnio zamknął się w sobie. Jest inny niż kiedyś, bardziej nieobecny. Mamie trudno jest pogodzić się z faktem, że prawdopodobnie nigdy nie będzie jej stać na wyśniony przez syna wyjazd. A przecież tak bardzo chce jego szczęścia…


Choroba przysparza Sebastianowi i jego bliskim ogromu cierpień, niweczy plany i pochłania cały domowy budżet. Z Waszą pomocą możemy udowodnić, że nie zdoła odebrać marzeń. Sprawmy, aby nastolatek wyjechał w podróż swoich snów – zobaczył mecz FC Barcelony i zwiedził przepiękne miasto. Przywróćmy mu nadzieję. Pokażmy, że nie wszystko stracone. Chcemy aby uwierzył, że życie potrafi zaskakiwać niezwykłymi niespodziankami w najmniej oczekiwanych momentach. Sebastianowi zostało tylko to jedno, od wielu lat to samo marzenie. To Wy macie moc, aby je spełnić!

Ta zbiórka jest już zakończona. Wesprzyj innych Potrzebujących.

Obserwuj ważne zbiórki