Wyrwać dziecko z śmiertelnego uścisku choroby

intensywna 2-letnia rehabilitacja
Zakończenie: 28 Listopada 2016
Opis zbiórki
Jeśli nie znajdzie się lekarstwo na chorobę mojego synka, za kilka lat już na zawsze siądzie na wózku inwalidzkim. Z roku na rok bezpowrotnie będzie tracił władzę nad ciałem. Według statystyk, umrze, nie dożywając 28. roku życia. Jedyne, co mogę robić, to próbować powstrzymać rozwój choroby i modlić się, żeby wynaleziono lek, póki jeszcze nie będzie za późno. Bardzo, bardzo potrzebuję Waszej pomocy, żeby powstrzymać rozwój choroby i wykraść dla mojego syna trochę czasu, bo pozostało go tak niewiele!
Mam na imię Klaudia, mam 25 lat. Mój czteroletni synek Fabian jest moim całym światem. Jesteśmy tylko we dwójkę, wychowuję go samotnie. Zrobiłabym dla niego wszystko. Tak bardzo żałuję, że moja miłość nie jest w stanie wyleczyć jego choroby… Fabian choruje na dystrofię mięśniową, nieodwracalny i stale postępujący zanik mięśni, w rezultacie prowadzący do śmierci. To choroba, która dotyka tylko chłopców, zdarza się raz na 3 tysiące urodzeń. Nigdy nie pogodzę się z tym, że dotknęła właśnie mojego synka.
Zaczynając od początku… Kiedy Fabian miał 13 miesięcy, stwierdzono u niego obniżenie napięcia mięśniowego. Miał problemy z chodzeniem, poruszał się bardzo niepewnie. Wiedziałam, że coś jest nie tak… Byłam z synkiem u ortopedy, u pediatry, ale wszyscy twierdzili, że wszystko jest w porządku, że każde dziecko zaczyna chodzić w różnym wieku, że Fabian jeszcze ma czas. Mijał czas, a synek nie umiał podskakiwać, miał problemy z wejściem po schodach.
W 2015 roku Fabianek zaczął uczęszczać do przedszkola i co za tym idzie, chorować. Pewnego wieczoru zaczął okropnie kaszleć, pojechaliśmy więc do pediatry. Lekarce nie spodobał się brzuszek syna, który od urodzenia był dość duży i „rozlany”. Skierowano go na zrobienie badań odnośnie wątroby i do poradni gastrologicznej. Nie zdążyłam nawet do niej dotrzeć, bo gdy podałam wyniki badań przez telefon, kazano mi natychmiast jechać do szpitala. Tam zrobiono Fabianowi też badania mięśniowe.
Kiedy otrzymałam kartę informacyjną z wynikami na maila, był na niej dopisek lekarza „Podejrzenie dystrofii mięśniowej, proszę o pilną konsultację z neurologiem”. Nie miałam pojęcia, czym jest dystrofia, więc sprawdziłam w Internecie. Kiedy zobaczyłam, co to takiego, nogi się pode mną ugięły. Wypłakiwałam oczy, modląc się tylko, żeby to była pomyłka. Ponowiono badania, ale wyniki były jeszcze gorsze. Trafiliśmy do wspaniałej pani neurolog, która wysłała nas na badania genetyczne. Synkowi pobrano krew, na wynik mieliśmy czekać miesiąc. Oczekując na list z poradni genetycznej, dosłownie chodziłam po ścianach. 2 maja 2016 roku dostałam przesyłkę listowną z wynikami i wtedy zawalił mi się świat.
Na co dzień staram się być dzielna, ale chwilami nie potrafię. Nocami łzy płyną mi po policzkach, mocząc poduszkę. Czasami wyję i przeklinam cały świat za to, że mój jedyny ukochany syn jest nieuleczalnie chory. Jest takim pomysłowym, pełnym energii dzieckiem. Czekałoby go takie piękne życie, gdyby tylko był zdrowy. To koszmar, żyć z myślą, że z każdym rokiem choroba będzie postępować, dopóki nie znajdzie się lekarstwo. Bezradność jest najgorsza. Jedynym ratunkiem dla Fabianka jest w tej chwili intensywna rehabilitacja, która sprawi, że dłużej będzie w dobrej kondycji ruchowej, że dłużej jego mięśnie będą opierać się chorobie, że dłużej będzie żył. Rehabilitacja, która przekracza moje możliwości finansowe, dlatego jestem tu i błagam, pomóżcie mi wykraść Fabianowi trochę czasu.
Proszę, pomóżcie mi uratować mojego synka. Nie pozwólcie tej potwornej chorobie wygrać. Każdy jego oddech, każda sekunda, w której jest ze mną, to dla mnie największy skarb. Nie proszę o nic więcej niż to, żeby tych sekund było jak najwięcej. Tylko rehabilitacja może sprawić, że tak właśnie będzie. Każda nawet najmniejsza wpłata, każda godzina zajęć sprawi, że mój syn zostanie ze mną dlużej. Niczego innego nie pragnę.