Pani przedszkolanka w walce o zdrowie

Fibrotomia, która uwolni Ewę od bólu i pomoże jej samodzielnie chodzić
Zakończenie: 5 Czerwca 2017
Opis zbiórki
Moje życie to radość z pasji – radość, którą dziś próbuje zakłócić choroba. Jestem katechetką. Kocham pracę w przedszkolu i to między innymi dla tych małych ludzi, których uczę chcę być sprawna. Dzisiaj staję przed swoją ostatnią szansą na życie bez bólu. Ta szansa niestety kosztuje, a mnie samej nie uda się zapłacić tak wysokiej ceny, dlatego proszę Was o pomoc.
Zawsze wydawało mi się, że urodziłam się pod szczęśliwą gwiazdą. Mój pierwszy krzyk wybrzmiał 24 grudnia – w wyjątkową noc. Niestety pojawiłam się na świecie o wiele za wcześnie. Śpieszyłam się za bardzo i ten przedwczesny start sprawił, że moje nogi nie polubiły się z ziemią. Pierwsze chwiejne kroki zaczęłam stawiać po dobrych paru latach życia. Ćwiczyłam, ile tylko w swoim małym ciele znajdowałam sił. Uparte nóżki nie chciały przystosować się do zwyczajnego rytmu kroków. Z boku obserwowałam tych, którzy mogli normalnie się poruszać. Patrzyłam na swoje nogi i błagałam je, by wyzdrowiały. Zawsze powtarzałam, że kiedy dorosnę, będę chodzić...
Dziś mam 32 lata. Moje dziecięce marzenie nie do końca się spełniło. Wciąż ciężko jest mi się poruszać. Skutki wcześniejszego urodzenia muszę oswajać do dzisiaj. Nie znam dni bez ćwiczeń – Mózgowe Porażenie Dziecięce zdeterminowało moje życie, odebrało sprawność, ale nie zdołało zrujnować wszystkich marzeń. Zawsze chciałam pracować z dziećmi i, chociaż choroba to utrudniała, dopięłam swego.
W przedszkolu uczę religii. Całym sercem kocham te dzieciaki i będę pracować z nimi dopóki choroba mi na to pozwoli. Moje nogi wciąż są uparte, ale ja równie uparcie będę walczyć o każdy swój krok. Próbuję żyć najlepiej jak potrafię – pracuję, spełniam swoje marzenia i pomagam innym. Wcześniej dłuższy czas pracowałam jako psycholog, próbując nieść ulgę, tym którzy cierpią. Rozumiałam ich – sama poznałam, czym jest cierpienie.
Im jestem starsza, tym choroba coraz bardziej mnie ograniczać – tak, jakby to, co wypracowałam kiedyś nagle zaczynało zanikać. Choć jest coraz ciężej, nadal staram się być aktywna i w pełni samodzielna. Poruszam się przy pomocy kijków nordic walking, które pomagaję mi utrzymać równowagę. I tak pomału, z pomocą przyjaciół zdobywam raz większe, a raz mniejsze Everesty. Boję się, że za chwilę choroba odbierze mi tę możliwość. Moja codzienność nieustannie przeplatana jest rehabilitacją i pobytami w szpitalu, żeby jeszcze trochę zmusić moje nogi do aktywności, żeby jeszcze trochę dały radę, jeszcze jeden krok, jeszcze kolejny. I tak sobie przeciągamy linę – moja słabość ciągnie w jedna strone, a ja z moją wiarą w tę drugą, piękniejszą i pełną nadziei...
W walce o samodzielność, o to, by móc jak najlepiej służyć innym przeszkodą bywają pieniądze. Tak też jest w moim przypadku. Pracuje tylko na pół etatu – tylko na tyle wystarcza mi sił. Niewielka renta socjalna nie pozwala na zbyt wiele, a koszt dobrej, specjalistycznej rehabilitacji, której dziś potrzebuję jak powietrza to ponad 5000 zł za 2 tygodnie. Ostatnio coraz silniej doskwiera mi ból przykurczonych nóg, coraz trudniej mi się przez to skupić na czymkolwiek. Boję się, że kiedyś moja niepełnosprawność nie dość, że odbierze mi samodzielność, to jeszcze każe mi się pożegnać z pracą, bez której dziś nie wyobrażam sobie życia. To tam czuję, że żyję, bo to radosne twarze dzieci, które uczę pozwalają mi myśleć, że mam dla kogo żyć! Lekarze zaproponowali mi zabieg fibrotomii wykonywany na Ukrainie, który pozwoli znieść spastykę, uwolnić mnie od bólu i przykurczów. Być może zabieg da mi szansę na w pełni samodzielne chodzenie. Dzięki fibrotomii moja pasja będzie mogła trwać i rozwija się dalej. Dlatego tak bardzo w tan zabieg wierzę...
Koszt zabiegu i związanej z nim rehabilitacji znacznie przekracza moje możliwości, dlatego proszę, pomóżcie mi, żebym mogła lepiej pomagać ludziom, których los postawił na mojej drodze, żebym nie musiała stracić tego, co osiągnęłam, żeby ból nie zdominował całego mojego życia.
Proszę, pomóżcie mi rozjaśnić mój świat i stanąć do walki o własne zdrowie…
–Ewa