Już więcej w życiu nie przejdę. Potrzebuję wózka...

elektryczny wózek inwalidzki
Zakończenie: 29 Kwietnia 2018
Rezultat zbiórki
Kochani!
Pragnę z całego serca podziękować wszystkim osobom, które przyczyniły się do realizacji mojego marzenia - zakupu elektrycznego wóżka inwalidzkiego. Bez pomocy życzliwych ludzi nigdy nie mogłabym pozwolić sobie na zakup tak drogiego wózka. Zamówienie zostało wysłane i obecnie jest w trakcie realizacji.
Dzięki Państwa dobroci wreszcie mogę cieszyć się urokami lata oraz poczuć powiew ciepłego powietrza na moich policzkach.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję wszystkim darczyńcom za okazaną mi pomoc, za ciepłe słowa, dodanie otuchy oraz przywrócenie nadziei na lepsze jutro.
Pozdrawiam i obiecuję modlitwę.
Helena Porycka
Opis zbiórki
Mam 92 lata i przez ten czas wiele w życiu przeszłam. Więcej już nie przejdę, bo od kilku lat poruszam się tylko na wózku. Nogi się nie słuchają, a i siły też nie ma, żeby samej na nim jeździć. Być może to ostatnia wiosna w moim życiu. Chciałabym wyjść z domu, poczuć ją na własnej skórze. A do tego potrzebuję wózka elektrycznego.
Czego można chcieć od życia po 92 latach? Zdrowia? Marne są szanse, że organizm z takim przebiegiem nie będzie protestował już z byle powodu. A to biodro, a to serducho, a to tętniaki uciskające na nerw wzrokowy. Litania moich dolegliwości mniejszych i większych zajęłaby połowę książeczki do nabożeństwa. Nawet do toalety już sama nie chodzę. Ciało się sypie. I doskonale wiem, że lepiej nie będzie, że to już niemal końcowe odliczanie. Czego więc ta babcinka może chcieć? Jakie jest jej ostatnie życzenie?
Pamiętam swoje 14. urodziny, dwa tygodnie przed wybuchem wojny. Marzeniami żyliśmy jak królowie. Upalny, sierpniowy dzień. Żniwa w pełni. Nie było komputerów, telewizora, telefonów. A mimo to, doskonale wiedzieliśmy w jakim miejscu i o której godzinie spotkać się z kolegami z sąsiedztwa. Spędzaliśmy czas ze sobą, ciesząc się beztroską i obecnością przyjaciół. Przyjaciół na całe życie. Kilkanaście dni później wojna wszystko zmieniła…
Minęło prawie 80 lat. Świat wygląda dziś zupełnie inaczej. Ja jednak wciąż nie potrzebuję telefonu, żeby odnaleźć tamtych przyjaciół i spędzić z nimi kilka chwil. W większości od dawna odpoczywają w swoich kwaterach. Spotkali się już ze św. Piotrem, a pod wbitym w ziemię krzyżem, czekają cierpliwie na odwiedziny tych, którzy jeszcze o nich pamiętają. Przecież o przyjaciołach się nie zapomina…
Od lat poruszam się na wózku. Sama nie daję rady. Wózek, choć dużo młodszy ode mnie, też już nie daje rady. Potrzebuję pomocy. Potrzebuję nowego, elektrycznego wózka. Takiego, który pozwoli mi wyjść z domu, pojechać na cmentarz, żeby odwiedzić przyjaciół. Bym mogła być choć trochę samodzielna.
Jeśli ktoś chciałby zobaczyć na własne oczy jak wygląda pustka, to mój portfel byłby bardzo dobrym przykładem. Jestem wdową, bez majątku i oszczędności. Nie mam pieniędzy. Utrzymuję się z nędznej emerytury. Każdego dnia muszę wybierać między zakupem jedzenia i leków, a opłaceniem rachunków. Szansa na zakup wózka jest porównywalna z szansą lotu na księżyc. Dlatego bardzo proszę Państwa o pomoc.
Podobno niektórzy ludzie są tak starzy, że pamiętają jak się tworzył węgiel. Chyba jestem za młoda, bo tego nie pamiętam. Wspominam jednak czasy, kiedy człowiek był piękny i miał siły. Mógł pójść dokąd chciał i kiedy chciał. Dzisiaj nie ma ani pierwszego, ani drugiego. Pozostaje tylko stary, zepsuty wózek. I marzenie o nowym. To moje ostatnie życzenie.