Rak zaatakował ponownie! Bez leku nie mam szans...

Terapia nierefundowanym lekiem Zaltrap - jedyna szansa na życie
Zakończenie: 28 Listopada 2019
Opis zbiórki
Normalne życie, rodzina, plany marzenia. W tej historii na szkle pojawiła się, która stopniowo zniszczyła wszystko. Szpitalne sale poznane na wskroś. I poczucie beznadziei, kiedy słyszysz, że rak zaatakował ponownie.
Wszystko zaczęło się w roku 2017. Do samego końca łudziłam się, że to choroba, która bezpośrednio nie zagraża mojemu życiu, że to da się wyleczyć standardową terapią. Nie chciałam tego usłyszeć. Na początku to do mnie nie docierało. Nowotwór zaatakował moje ciało i szalał w najlepsze zbierając potworne żniwo. Nie było innej opcji. Lekarze musieli działać szybko i zdecydowanie. Przeszłam dwie operacje, pierwsza miała ratować przed dalszym rozwojem choroby, druga miała powstrzymać spustoszenie, którego dokonała choroba.
Chemioterapia, którą otrzymałam nie odebrała mi wtedy wszystkich sił. Pojawiła się myśl, że choroba mnie nie zabije. Wraz z tym, jak rosła nadzieja, moja energia do walki odrobinę się zwiększała. Sądziłam, że złapałam swoją szansę, że teraz zacznę nowe życie. Choroba otworzyła mi oczy na pewne rzeczy, na małe szczegóły, których w codziennym biegu nie dostrzegałam.
Kiedy powoli zaczynałam wierzyć, że pokonałam to, co najgorsze przyszedł rok 2019. W sierpniu, po badaniu, kiedy zobaczyłam minę lekarza wiedziałam, że nie czekają na mnie dobre wieści. Wznowa raka była dla mnie najgorszą możliwą informacją. W tym momencie mój świat runął. Miałam wrażenie, że cała praca, którą wykonałam. Ciężka praca włożona w pokonywanie choroby, wszystko przepadło bezpowrotnie. I wtedy dowiedziałam się, że standardowa terapia prowadzona do tej pory, już mi nie pomoże. Zaczęłam leczenie czwartym, najsilniejszym rodzajem chemioterapii. Niestety, nawet jeśli w jakiś sposób oddziałuje na organizm to ma też wpływ na resztę organizmu. Tym razem rak nie poddaje się tak łatwo. Tym razem jest nieustraszony, a ja wbrew pozorom radzę sobie coraz gorzej.
Niedawno przeszłam zabieg, który miał być rozwiązaniem choć części moich problemów. Odbył się pod koniec tygodnia. Po dwóch dniach znów wylądowałam w szpitalu. Inna placówka, ten sam schemat leczenia. Kolejne kroplówki i kompletny brak sił. Z każdym dniem życie ucieka ze mnie bardziej. A ja trzymam się go coraz bardziej kurczowo. Mimo, że każdy z nich boli fizycznie…
Mąż: nie mogłem pogodzić się z tą diagnozą. Moja żona zawsze była iskierką energii. Teraz, po dwóch latach nierównej walki patrzę na cień mojej Jadzi. Kiedy ślubowałem jej obecność na zawsze w zdrowiu i chorobie, nie spodziewałem się, że nasza wspólna droga zaprowadzi nas na onkologię. Wierzę jednak, że moja żona ma szansę. By nadzieja wróciła, potrzebujemy Twojego wsparcia! Nierefundowana chemioterapia to ogromne koszty. Kwota za życie Jadzi to kilkadziesiąt tysięcy! Suma, której nie jestem sobie w stanie ani wyobrazić, ani tym bardziej zdobyć. Błagam, pomóż mi ją ratować. Bez Ciebie nie mamy szans nawet na podjęcie tej najważniejszej walki.
Kiedy rak atakuje ponownie, szanse na zwycięstwo radykalnie maleją. Jedna możliwość, światełko w tunelu i lek, który może uratować życie. Możesz zrobić jedną rzecz, wyciągnąć pomocną dłoń, przywrócić nadzieję na to, że za rogiem nie czai się śmierć… Wspólne plany i marzenia mogą zaczekać, ale tylko do momentu, w którym razem pokonamy chorobę. Innej możliwości nie przewiduję. Teraz już wiem, że są w życiu sytuacje, w których trzeba zdać się na innych. Ja muszę zaufać - lekarzom, że mnie uratują i Wam, że dacie mi szansę jeszcze raz stanąć do walki.