Mój tata przegrywa z rakiem – proszę was o pomoc ze łzami w oczach

terapia celowana, by uratować życie taty
Zakończenie: 15 Maja 2018
Opis zbiórki
Mój kochany tata ma raka żołądka, od lipca choroba zabiera mi go kawałek po kawałku. Nigdy nie znałam go tak szczupłego, zamyślonego, nieobecnego. Myślę, że się boi, choć tego nie przyzna. Lekarze mówią, że trochę późno na operację, chyba że po 6 cyklach chemii choroba się cofnie o 20%. Jeżeli wytrwa, jest szansa na ingerencję chirurga. To, że tak walczę o niego i pukam do wielu drzwi, to też zasługa jego miłości, i odwagi, które mi wpoił.
Podobnie jak on – kocham życie i ludzi, więc błagam Was o pomoc ze łzami w oczach! Jedynej szansy w walce upatrujemy jeszcze w medycznej marihuanie, którą tata powinien przyjmować bardzo intensywnie, aby były jakiekolwiek efekty, by wytrzymał tę ciężką chemioterapię i dał sobie szansę... Jeżeli to może pomóc, zrobię wszystko, aby tata miał do niej dostęp. Każdy z nas, mama, rodzeństwo boimy się każdego dnia, co przyniesie jutro. Chcemy być tymi, którzy razem z nim, pokonają raka, ale potrzebujemy Waszego wsparcia.
Tata jest twardym facetem, nawet teraz, kiedy zaciska zęby z bólu i nie ma już siły na nic. Honorowy krwiodawca, który przez 60 lat oddał 50 litrów krwi. To wspaniałe, kiedy pomyśli się, ile ludzi otrzymało dzięki niemu ratunek. Dzisiaj sam jest po drugiej stronie, czeka na pomoc i walczy najdzielniej jak tylko można z najgroźniejszym przeciwnikiem – rakiem.
Kiedy jakiś czas temu źle się czuł, żartował, że jeśli człowiek żyje, to musi mieć słabsze dni. Jeszcze w styczniu tego roku oddawał krew, a w lipcu wykonał najstraszniejszy dla mnie telefon. Prosił, aby przyjechać po niego do pracy, bo nie da rady sam wrócić. Pojechaliśmy prosto na SOR. Krwawienie wewnętrzne? Tylko tak można było tłumaczyć gwałtowny spadek hemoglobiny. Zlecono badania, gastroskopię. Musieliśmy czekać, ale to czekanie było lepsze, niż wszystko, co nastąpiło później. Po 2 tygodniach mieliśmy odpowiedź – nowotwór złośliwy żołądka, wielki guz. Trafiliśmy na onkologię w Nowej Soli, okazało się, że tata krwawi do wewnątrz, nie mógł jeść. Trzeba było szybkiej decyzji co dalej.
Wtedy odbyła się chyba najtrudniejsza rozmowa z onkologiem. "Jeśli zostawimy pani tatę samego sobie, to zostało mu 6 miesięcy życia. Musicie się zastanowić, czy chcecie tatę leczyć, czy zabrać go na ostatnie wakacje…”. Zdecydowaliśmy się na walkę, bo tata to najsilniejszy człowiek w naszym świecie, a tacy jak on nie rezygnują z życia tak po prostu.
Liczyliśmy na operację, że może uda się wyciąć to paskudztwo z brzucha, że może to jedyna szansa. Lekarze otworzyli tatę na stole operacyjnym, po czym zamknęli go, nie usuwajac nowotworu. Guz był zbyt duży, zbyt rozlany, nieoperacyjny… Sytuacja przegrana?
Tacie zainstalowano pega – żywienie do jelitowe, bo to teraz jedyna szansa na odżywianie. Dzięki temu tata odzyska siły, wciąż jest samodzielny, ale do pokonania ma kolejnego wroga – chemioterapię. To leczenie musi być stosowane tak długo, aż uda się zmniejszyć guza i powtórzyć operację. Chemia dla kogoś, kto już walczy z rakiem, jest ogromnym wyzwaniem.
Żeby pomóc tacie w tej walce, zaczęliśmy stosować olej CBD, który uśmierza ogromny ból i sprawia, że tata czuje się lepiej. To dla nas bardzo dużo, bo nie ma gorszego widoku, niż ukochanej osoby, która bardzo cierpi. Walka trwa i wszyscy, zarówno dzieci, jak i wnuki wiemy, że nasz ukochany ojciec i dziadek nie podda się bez walki. Zrobimy wszystko, żeby pomóc mu w tej walce, żeby nie patrzeć, jak cierpi, żeby zabrać go na wakacje, ale nie ostatnie w życiu.
Prosimy Was o pomoc w ratowaniu życia najważniejszego dla nas człowieka, który część tego życia poświęcił nam.