Już nie mam władzy nad swoim ciałem...

półroczna rehabilitacja
Zakończenie: 8 Sierpnia 2019
Rezultat zbiórki
Rehabilitacja to jedyny lek, który jest w stanie pomóc mi walczyć z chorobą, jedyny sposób, by choć częściowo ją zatrzymać, starać się pokonać. Dzięki Waszej pomocy byłem w stanie ją kontynuować, za co z całego serca Wam dziękuję!
Stwardnienie rozsiane jest jak wyrok, od którego nie ma odwołania, mój jedyny przeciwnik, którego noszę na własnych barkach. Tym bardziej jestem niezmiernie wdzięczny za bezinteresowną pomoc, którą mnie obdarowaliście!
Jarosław
Opis zbiórki
Moje ciało pomału się wyłącza. Być może już za chwilę nie będę w stanie nawet wstać z łóżka i utrzymać się na wózku… Choroba od lat dawała o sobie znać, ale lekarze nie wiedzieli, co mi tak naprawdę jest. Tak bardzo boję się dnia, kiedy choroba całkowicie mnie pokona, kiedy będę musiał dać za wygraną, bo nie będę miał środków na rehabilitację, która jako jedyna potrafi, choć w pewnym stopniu zatrzymać postęp choroby. Stwardnienie rozsiane – to mój własny wyrok, z którym tak bardzo chcę walczyć…
Był rok 2000, kiedy zauważyłem, że z moim ciałem dzieje się coś niedobrego. Niedowład prawostronny, oczopląs, coraz gorzej słyszałem na jedno ucho. To trwało latami i tak naprawdę 13 lat czekałem na ostateczną diagnozę. W 2013 roku otrzymałam informację, której wolałbym nie usłyszeć nigdy – stwardnienie rozsiane wtórnie postępujące. Choroba, która jest nieuleczalna, która każdego dnia może mnie coraz bardziej osłabiać. Powoli tracę władzę nad własnym ciałem, choroba przykuła mnie do wózka inwalidzkiego, a bez pomocy żony, nie dałbym rady funkcjonować…
Koszt rehabilitacji, która jest niezbędna, bym mógł w miarę normalnie funkcjonować, jest dla mnie ogromny. Nie przysługuje mi renta, ponieważ nie mam wypracowanych potrzebnych do tego lat pracy. Ćwiczyć powinienem codziennie, bez tego narażam się na silną i bolesną spastyczność, jeszcze większe trudności z poruszaniem się.
Tak często jest mi wstyd, chociaż przecież nie powinno… Choroba nie zastanawia się, kogo atakuje, kto ma pieniądze, by walczyć z nią wszystkimi możliwymi i skutecznymi metodami. Obawiam się, że niedługo jedyne, co będzie mnie czekać to śmierć, bo koszty rehabilitacji całkowicie przewyższą moje możliwości finansowe.
Tak bardzo chcę walczyć o sprawność, wierzę, że jeśli tylko znajdą się środki na rehabilitację, to choroba zatrzyma się, a ja jeszcze przez chwilę poczuję się samodzielny. Marzę, że jeszcze kiedyś dam radę pobawić się z wnukami, że będę prawdziwym dziadkiem, że dam radę pójść z żoną na zakupy, na spacer i to ona będzie miała oparcie we mnie, nie tylko ja w niej. Chcę po prostu żyć normalnie, ale bez rehabilitacji nie dam rady… Proszę, pomóż mi!