Pokonać demona anoreksji

Turnus terapeutyczny dla osób chorujących na zaburzenia odżywiania
Zakończenie: 18 Lutego 2017
Opis zbiórki
Mam na imię Karolina. Mam 22 lata. Jestem tutaj, ponieważ codziennie toczę walkę ze sobą samą… Jestem tak strasznie zmęczona. Wydostać się z koszmaru, w którym tkwię i zacząć normalnie żyć – o niczym innym nie marzę, ale choroba jest ode mnie silniejsza. Tak bardzo chcę przestać, ale sama nie potrafię. Rozpaczliwie potrzebuję pomocy…
Wszystko zaczęło się niewinnie, niecałe 2 lata temu. Być może to krótki czas chorowania, ale wystarczający, aby choroba mogła zniszczyć mnie, moje życie, wszystko… Zaczęło się niewinnie, od zwykłego zrzucenia kilku kilogramów. Nigdy nie byłam gruba, nie miałam też nadwagi, wręcz przeciwnie - osoby z mojego otoczenia twierdziły, że mogłabym jeszcze przytyć. Ja jednak nigdy nie potrafiłam zaakceptować swojego ciała. Zawsze miałam niską samoocenę, nie potrafiłam zobaczyć w sobie tej samej osoby, którą widzieli we mnie inni. Postanowiłam to zmienić i pokochać siebie. Myślałam, że stanie się to dopiero wtedy, kiedy schudnę…
Pewnego dnia, oglądając szczupłe modelki w telewizji, postanowiłam, że też chcę tak wyglądać. Wtedy jeszcze byłam nieświadoma tego, jak sztuczna jest ta „piękność”, nad którą pracuje sztab profesjonalistów. Postanowiłam trochę schudnąć. Ten niewinny krok pociągnął za sobą następne. Chciałam schudnąć tylko kilka kilogramów. Wszystko było dobrze do czasu, kiedy stanęłam na wadze i zobaczyłam, że mi się udało. Wtedy uświadomiłam sobie, jakie to proste i oczywiście chciałam schudnąć jeszcze więcej. Moi bliscy od razu zorientowali się, że mam problem i próbowali ze mną rozmawiać, jednak ja reagowałam tylko złością i zamykaniem się w pokoju. Zaczęłam ćwiczyć. Gdybym wtedy ich posłuchała…
Po pewnym czasie zauważyłam, że całe moje życie zaczyna kręcić się wokół jedzenia, a właściwie niejedzenia. Po każdym posiłku miałam wyrzuty sumienia. Zaczęło odbijać się to na moim życiu. Mimo tego nadal się odchudzałam. Zaczęłam być agresywna w stosunku do najbliższych, a także miałam ataki nienawiści i złości na samą siebie. Wtedy zaczęło do mnie docierać, że mam problem. Obwiniałam o wszystko jedzenie, zaczęłam się go bać. Posiłki zmniejszałam do minimum, przestałam jeść rzeczy tłuste, zaczęłam tylko owoce, ale z czasem je też odstawiłam. Wszędzie widziałam kalorie, które stały się moją obsesją. Coraz częściej zamykałam się w pokoju, płakałam. Tak wpadłam w depresję. Kolejna fałszywa „przyjaciółka” zakradła się niepostrzeżenie, zamieszkała ze mną, kradnąc moje życie. Kolejna – obok anoreksji…
Cały czas obsesyjnie ćwiczyłam, coraz więcej i więcej. Coraz bardziej opadałam z sił. Na kręgosłupie pojawiły się krwawe rany, nawet zwykłe leżenie w wannie sprawiało mi ból. Wtedy też postanowiłam porozmawiać szczerze z najbliższymi i poprosić o pomoc. Od tego czasu zaczęła się moja walka z chorobą. Gdy moje BMI doszło do stanu zagrażającemu mojemu życiu, trafiłam do szpitala psychiatrycznego, gdzie byłam wytykana palcami i zamykana na klucz w izolatce. To był prawdziwy koszmar.
Po 3 tygodniach wypisałam się ze szpitala na własne żądanie. Po wyjściu nadal chudłam i opadałam z sił. Żaden szpital nie chciał pomóc ze względu na moje niskie BMI. To był najgorszy okres w moim życiu. Każdy dzień był podporządkowany jedzeniu. Codziennie też widziałam łzy w oczach najbliższych, którzy również stali się bezradni. Odmawiano nam pomocy. W mojej głowie zaczęły pojawiać się myśli samobójcze. Każdy dzień był dla mnie wyzwaniem, a waga cały czas spadała. Tak niestety jest do dzisiaj. Szpitale już nie chcą mnie przyjmować - mówią „Nie zajmujemy się tu tym problemem”, „ Boimy się przyjmować anorektyczki”. Jestem bezradna, tkwię w sytuacji bez wyjścia. Do szpitala psychiatrycznego nigdy nie wrócę. Jedyną szansą jest dla mnie pobyt na turnusie terapeutycznym, którego celem jest pomoc osobom z anoreksją. Nie uda mi się to bez waszej pomocy. Bardzo jej potrzebuję.
Sama nie dam sobie rady. Czuje że z dnia na dzień znikam, jestem coraz słabsza. Już jestem świadoma choroby. Chcę żyć! Całe życie przede mną. Mam tak wiele planów, których nie mogę teraz zrealizować. Niestety ani mnie ani moich rodziców nie stać na turnus, a widzę, jak oni cierpią, widząc, jak choroba mnie pomału zabiera.
Liczy się każdy dzień, dlatego błagam was o pomoc.
- Karolina