Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Ratujcie moje jedyne życie

Marcin Walczak
Zbiórka zakończona
Cel zbiórki:

Zakup koflatora

Zgłaszający zbiórkę: Stowarzyszenie URATUJMY ŻYCIE
Marcin Walczak
Częstochowa, śląskie
Przepuklina rdzeniowo-kręgowa
Rozpoczęcie: 21 Marca 2014
Zakończenie: 30 Września 2014

Opis zbiórki

Nie wiadomo, skąd przychodzi pogoda ducha u dzieci niepełnosprawnych. Cierpiące od urodzenia, skazane na niezliczoną ilość operacji i żmudne godziny ćwiczeń, wbijania igieł. Potrafią usprawiedliwić los, jakby tak naprawdę nic wielkiego się nie stało. Gdy mama Marcina musiała „sobie w ukryciu popłakać”, zawsze ją znalazł, żeby pocieszyć.


Marcin niedługo skończy siedemnaście lat. Urodził się z przepukliną rdzeniowo-kręgową. Wszystkie możliwe konsekwencje choroby go nie ominęły. Pech chciał, że w przypadku Marcina wada znajdowała się w wysokim odcinku kręgosłupa. Spowodowało to nie tylko całkowity niedowład w nogach, ale też wpłynęło częściowo na czucie w rękach. W pierwszej dobie po porodzie zamknięto przepuklinę. Następnie wszczepiono w głowę chłopaka zastawkę mającą ratować mózg przed wodogłowiem (jest ono efektem operacji zamknięcia przepukliny). Ponieważ zabieg nie powiódł się, powtarzano go jeszcze kilkakrotnie.

Marcin Walczak


Jeden skutek choroby ciągnął za sobą drugi. Padaczka lekooporna zaczęła dawać się we znaki w przypadku pojawiania się silniejszych emocji. Wzmagała się też w trakcie infekcji, a te nie ustawały. Deformacja klatki piersiowej postępowała. Jednak przez problemy z układem moczowym niewskazane było operować. Infekcje groziły zakażeniem w czasie operacji całego organizmu.


Ale Marcin rósł, schudł, przez co garb bardzo się uwydatnił. Do tego stopnia zdeformował ciało chłopaka, że ten nie mógł położyć się na plecach. Dodatkowo zaczął uciskać organy. Żołądek podchodzący do gardła – w przypadku Marcina to nie powiedzonko, a przykry skutek choroby. W końcu podjęto decyzje. Operacja odbędzie się. Trzeba jakoś żyć. Albo w jedną, albo w drugą… Życie pokazało, że niestety w drugą.


Operacja trwała ok. 6h. Z OIOM-u zaczęły docierać do mamy pierwsze informacje. Marcin się wybudził, oddycha samodzielnie, przysypia. Jednak 2 godziny później sytuacja zmieniła się diametralnie. Mamę niezwłoczne wezwano na OIOM. Marcin był już podpięty do respiratora. Nie dawano mu zbyt wielkich szans. Wielka rana na odcinku całego kręgosłupa – od szyi do kości ogonowej okazała się być dla Marcina zbyt wielkim obciążeniem. Przez kilka kolejnych dni sytuacja tylko się pogarszała. Pracy zaczęły odmawiać kolejne organy: wątroba, trzustka, nerki… Pewnego wieczoru ustała akcja serca. Zapewne klatka piersiowa obniżyła się, uciskając narządy wewnątrz i zaburzając prace płuc i serca. Nad Marcinem czuwał anioł stróż. Akurat dyżur miał ortopeda. Przeprowadzając bardzo długo resuscytację, uratował życie chłopaka. Ale życie Marcina nie wygląda już jak dawniej.


Jak się okazało, doszło do zawału pnia mózgu. Marcin jest przytomny (zamyka oczy, gdy śpi), ale bez kontaktu. Obecnie znajduje się w domu pod opieką najlepszego specjalisty – mamy. Czy zmiany w mózgu są odwracalne, tego nikt tak naprawdę nie wie. Największym marzeniem mamy jest zabranie go do kliniki Budzik, jednak aby można było to zrobić, musiałby być samodzielny oddechowo. Stale podpięty respirator zdradza, że niestety nie jest.


Mama opiekuje się swoim synem, jak potrafi najlepiej. Jednak potrzebuje pomocy i to nie tyle dodatkowych rąk (chociaż i te są nieocenione), a maszyn. Respirator to nie wszystko. Marcin bardzo potrzebuje koflatora, który zamiast niego odkaszlnie wydzielinę z płuc. Życie mamy tylko jedno. Pozwólmy Marcinowi przeżyć jego życie jak najlepiej.

Ta zbiórka jest już zakończona. Wesprzyj innych Potrzebujących.

Obserwuj ważne zbiórki