Lila i rak... Ratujmy to maleństwo!

Immunoterapia przeciwciałami anty-GD2 - jedyna nadzieja na ocalenie Lilki
Zakończenie: 30 Października 2019
Rezultat zbiórki
23 listopada 2019 roku, nad ranem, nasza Lilianka na zawsze zamknęła swe oczka...
Nie tak miało być... Leczenie szło znakomicie, książkowo. Mieliśmy ogromną nadzieję, że to właśnie Lili uda się pokonać paskudny nowotwór. Niestety, choroba okazała się niezwykle podstępna...
Nasza dzielna wojowniczka bawi się teraz zapewne w niebiańskim przedszkolu razem ze swoją przyjaciółką z oddziału, małą Gabrysią.
Rodzicom i bliskim Lilianki składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Opis zbiórki
“Państwa córka ma nowotwór” - to słowa, których żaden rodzic nigdy nie powinien usłyszeć. My z żoną niestety usłyszeliśmy… Nasza maleńka Lilka skończyła dopiero roczek, było przyjęcie, były uśmiechy, była radość… A tydzień później świat się zawalił. Zaczął się horror walki o życie dziecka, walki ze śmiercią, która toczy się już siódmy miesiąc. Lila ma jednak szansę! Konieczne jest nierefundowane leczenie, bardzo drogie. Z całego serca prosimy o pomoc. Nasza córeczka jest taka mała, taka dzielna… Nie wyobrażamy sobie jej stracić…
Łyse główki, dźwięk maszyn, cichy płacz w kącie i uśmiech przy dziecku, żeby nie widziało, jak jest źle… Świat onkologii jest teraz naszym światem. W tym świecie tylko nadzieja nas, rodziców, ratuje przed rozpadnięciem się na kawałki. No i uśmiech dziecka — zupełnie jakby się nic nie działo, jakby nowotwór nie zjadał od środka, jakby do kruchych żyłek nie płynęła chemia. Uśmiech chorego dziecka daje rodzicom moc, której nigdy wcześniej w sobie nie podejrzewali. Nasza moc jednak nie wystarczy, by uratować Lilkę. Żeby zapłacić za leczenie kończące terapię, potrzebne są ogromne pieniądze. Bardzo prosimy o pomoc…
Grudzień zeszłego roku — to wtedy wszystko się zaczęło. Zaledwie tydzień wcześniej Lilka świętowała swoje pierwsze urodziny… Nigdy nie pomyślelibyśmy, że drugich może nie dożyć… Gdy żona przebierała córeczkę, zauważyła dziwną wypukłość na brzuszku. Sądziliśmy, że to po prostu wzdęcia, niegroźny problem. Jednak gdy Lilka zaczęła często płakać, poszliśmy do lekarza. Ten uspokoił nas, że to tylko przepuklina, mamy kupić specjalne plastry w aptece i będzie dobrze. Kupiliśmy plastry, ale nie za bardzo wiedzieliśmy, jak je przykleić. Żeby nie zaszkodzić Lilce, umówiliśmy się prywatnie do chirurga. Wizyta na NFZ miała być dopiero za dwa miesiące…
Chyba coś nad nami czuwało… Gdybyśmy wtedy nie poszli do chirurga, dziś Lilki mogłoby już nie być! Lekarz jak tylko zobaczył brzuszek córki, od razu wiedział, że to nie przepuklina. W trybie pilnym wysłał nas do szpitala. Nie rozumieliśmy, co się dzieje. Już nie wróciliśmy do domu… Karetka do szpitala w Szczecinie, na oddział Onkologii Dziecięcej, potem dokładne badania i szok nie do opisania. Lekarze powiedzieli nam, że Lilka ma nowotwór, guza w brzuszku. Jeszcze nie wiedzieli dokładnie jakiego, ale nie było czasu do stracenia, musieli działać już, natychmiast! Lilka z każdą godziną coraz bardziej puchła, już tylko leżała. Zapadła decyzja — najmocniejsza chemia.
W jednej chwili byliśmy normalną, szczęśliwą rodziną. W następnej staliśmy się częścią okrutnego, onkologicznego świata… Starsza córeczka, Lenka, nagle została tylko z babcią, rodzice i młodsza, ukochana siostrzyczka byli gdzieś daleko. Bardzo to przeżyła, ale wie, że Lila wyzdrowieje, że wróci do domku! My tak mocno w to wierzymy…
W końcu przyszły wyniki — w ciele Lilki rozsiewała się Neuroblastoma, jeden z najzłośliwszych nowotworów u dzieci. Była już w szpiku, w kościach… Szczęście w nieszczęściu, że lekarze trafili z chemią. Rozpoczęli protokół leczenia neuroblastomy, jeszcze zanim mieliśmy wyniki. Teraz pozostało tylko czekać i modlić się o cud…
Lila wyjątkowo dobrze zniosła najcięższą chemioterapię. Teraz jesteśmy już we Wrocławiu, w Przylądku Nadziei. Córeczka przeszła przeszczep szpiku, czekamy na poprawę wyników. Potem czeka nas radioterapia, a zaraz po niej immunoterapia ANTY-GD2. Niestety, ta ostatnia jest nierefundowana, musimy zapłacić za nią sami! Nigdy nie będzie nas na to stać…
Lilka miała przyjaciółkę z oddziału onkologii, małą Gabrysię. Były w tym samym wieku, zachorowały w tym samym czasie, razem bawiły się pomiędzy podaniami chemii… Dzisiaj Gabrysi już nie ma z nami. Choroba zabrała ją, w naszych sercach pozostała rana nie do zagojenia. Gabrysi nie mogliśmy już uratować, jednak Lila nadal ma szansę! Rodzice Gabrysi przekazali część zebranych na Siepomaga.pl środków na leczenie naszej córeczki. Dzięki temu zbieramy o połowę mniej, nadal to jednak ponad 300 tysięcy złotych… Gabi na zawsze pozostanie w naszych sercach, wierzymy, że będzie aniołkiem dla Lili. Że będzie przez całe życie przy niej…
Lilunia musi żyć, za siebie i Gabrysię. Ten potwór nie może jej nam zabrać, nie możemy jej oddać… Bardzo prosimy, pomóżcie ratować naszą ukochaną córeczkę. Pomóżcie nam wrócić do domu…
Natalia i Kamil, rodzice Lili
******
Nasza rodzina: