Utracone zdrowie, utracone szczęście - pomóżmy Panu Marcelowi je odzyskać!

Turnus rehabilitacyjny
Zakończenie: 30 Marca 2019
Opis zbiórki
Jeszcze do niedawna byłem aktywny zawodowo, uczyłem, byłem pedagogiem i wychowawcą. Kochałem swoją pracę - wkładałem w nią całe serce i czas. Ani myślałem wybierać się na emeryturę - wierzę w to, że człowiek, który ma zajęcie, jest szczęśliwszy! Dlatego teraz tak cierpię… Urar w jednej chwili zabrał mi prawie wszystko, omal nie okradając mnie z najważniejszego - z życia. Dziś walczę, by wrócić do tego, co kocham - do mojej pracy. Proszę, pomóż mi odzyskać zdrowie…
Styczeń 2016 rok - to wtedy wszystko się zmieniło. Poczułem się gorzej, przed oczami zobaczyłem ciemność. Tak się chyba czuje człowiek, który umiera… Nagły, rozległy udar niedokrwienny prawej półkuli mózgu - tak brzmiała diagnoza. Na szczęście nie byłem wtedy sam. Dzięki błyskawicznej pomocy oraz podjęciu leczenie trombolitycznego, udar pozostawił po sobie masywny niedowład lewej strony ciała. Stałem się tak jakby połową siebie - nie panowałem nad ciałem, nie czułem ręki, nogi, połowy twarzy… Po raz pierwszy tak naprawdę poczułem swój wiek i to, że człowiek nie jest nieśmiertelny. Że może umrzeć w każdej chwili…
Ale nie czułem, że to czas umierać. Dostałem ostrzeżenie, ale też drugą szansę na życie! Zacząłem walczyć, bo mam do czego wracać. Rokowania lekarzy nie były optymistyczne. Uprzedzali mnie, że całe życie, które mi zostało, spędzę na wózku. Nikt nie dawał mi nadziei, ale ja zacisnąłem zęby - chciałem walczyć!
Regularna rehabilitacja w szpitalu, a później już w domu przyniosła fantastyczne rezultaty. Wkładałem w nią całe serce i wszystkie siły, jakie mi jeszcze zostały. Chociaż było lepiej, niż przewidywali lekarze, nadal nie jestem w stanie sam wykonywać podstawowych czynności, potrzebuję nieustannej pomocy. Ale jestem pełen optymizmu! Wierzę, że dzięki ciągłej, nieustannej pracy jeszcze będę mógł wrócić do pracy. Jeszcze będę mógł przeżyć wiele lat, nie będąc uzależniony od pomocy innych, nie być ciężarem...
Z człowieka przykutego do łóżka zmieniłem się w osobę poruszającą się o trójnogu. Laska pomaga mi przemieszczać się, dzięki niej stawiam swoje pierwsze kroki. To nie koniec mojej walki. Nadal wymagam stałej rehabilitacji, która jest niezwykle kosztowna kosztowna... Dlatego z całego serca proszę o pomoc. Marzę o tym, by jak dawniej wyjść na spacer z żoną i córką do lasu, pooddychać świeżym powietrzem... Poczuć życie pełną piersią!
Największą, jedyną właściwie szansą jest kontynuowanie rehabilitacji… To właśnie dzięki niej mam możliwość powrotu do dawnych pasji i aktywności, te drzwi jeszcze nie są przede mną zamknięte. Każda pomoc to krok w kierunku sprawności. Z góry dziękuję za każde wsparcie i wierzę, że uczynione dobro wraca ze zdwojoną mocą!
Marcel Frej