Kiedy śmierć zabiera jedno dziecko, oddaje się wszystko za drugie. Ratuj ze mną Marcysię!

przeszczep komórek macierzystych - 5 podań, turnus rehabilitacyjny
Zakończenie: 17 Maja 2019
Rezultat zbiórki
Kochani, o to wiadomość od mamy Marcysi. Nic więcej nie musimy dodawać:
"Brak mi słów, aby opisać, jak jestem wdzięczna i wzruszona, że znalazło się tyle wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi uzbierać tak wielką sumę na leczenie mojej córeczki. Bez Was wszystkich, moja Marcysia nie miałaby szansy na tak kosztowną terapię. Ta terapia to jej jedyna szansa. Wasz dar serca daje nadzieję i wiarę na lepsze jutro dla mojej Małej Wojowniczki.
Chciałabym podziękować też Fundacji Siepomaga za pomoc w zorganizowaniu zbiórki. Cieszę się, że istnieją jeszcze tacy ludzie, którzy pomagają potrzebującym, którzy utracili już nadzieję, którzy codziennie walczą, ale czasem brak już sił.
Z całego serca serdecznie Wam wszystkim dziękujemy z Marcysią za zaangażowanie, okazaną pomoc, życzliwość i serce."
Joanna
Opis zbiórki
Wiadomość o ciąży była dla mnie błogosławieństwem. Nie mogłam się doczekać, kiedy na badaniu usłyszę bicie malutkiego serduszka. Łzy szczęścia ciekły mi po policzkach, gdy usłyszałam dwa tętna. Potem łzy ciekły mi już tylko ze strachu i rozpaczy…
Moje dziewczynki - Gabrysia i Marcysia. Jeszcze w ciąży usłyszałam, że Gabi ma dziurę w przeponie, przez którą wychodzą jej organy. Wiedziałam, że czeka ją natychmiastowa operacja zaraz po porodzie. Nie byłam jednak w stanie tego zrozumieć. Dlaczego taka kruszynka musi tak cierpieć. Lekarze dawali jej szanse na przeżycie, a ja codziennie modliłam się do Boga, aby wszystko było dobrze. Nie było… Dziewczynki przyszły na świat dwa miesiące przed terminem. Stan Gabrysi był krytyczny. Mogłam ją utulić w ramionach jedynie przez 11 minut, aby przed śmiercią wiedziała, jak bardzo była kochana. Serce miałam rozdarte na pół. Z jednej strony rozpacz i cierpienie po stracie Gabrysi, z drugiej nieposkromione szczęście, że jest z nami Marcysia.
Powoli zaczynałam stawać na nogi, czekała na mnie Cysia. Ale życie postanowiło znów powalić mnie na kolana. Marcysia, jako wcześniak, przez trzy tygodnia leżała w inkubatorze. W szpitalu zrobiono jej komplet badań i usg główki. Wyszły ogromne zmiany w mózgowiu, z powodu niedotlenienia zrobiły się dziury w mózgu Cysi. Lekarze byli bezsilni. Znowu płacz, szok i niedowierzanie. Dlaczego mamy stracić kolejne dziecko. Nie mogłam się pogodzić z tym, że mogę stracić drugą córeczkę. Kilka razy wracaliśmy do domu z pustym nosidełkiem, ale w końcu się udało. Marcysia mogła wrócić do domu. Z całą listą skierowań do specjalistów.
Pierwsza wizyta u neurologa zmroziła mnie. „Pani dziecko ma padaczkę, porażenie mózgowe i dziury, z którymi nic nie da się zrobić. Odda ją Pani?”. Co? To moja córka, którą kocham nad życie i zrobię wszystko, aby żyła! Marcysia skończy w listopadzie 3 latka. Dzięki nieprzerwanej rehabilitacji widzimy małe postępy. Córeczka może już na kilka chwil utrzymać w pionie główkę, ale nadal jej postępy ogranicza bezwładne ciało. Jedyną nadzieją na poprawę zdrowia Marcysi jest podanie komórek macierzystych. Badania wykazują, że taka metoda leczenia przynosi bardzo dobre efekty u dzieci z porażeniem mózgowym. Nie mogę zaprzepaścić takiej szansy!
Wiem, że Cysia jest silna i walczy co dnia. Kilka dni temu sama wykonała 3 kroczki w chodziku! To nieprawdopodobny sukces i dowód na to, że nasza praca nie idzie na marne. Dlatego tak bardzo chciałabym, żeby Marcysia miała podane komórki macierzyńskie. Do upragnionego celu zostało nam już niewiele. Wiem, że czuwa nad nią jej siostrzyczka i zawsze będzie przy niej. Chciałabym, żeby Marcysia poczuła, że wokół niej są też ziemskie anioły. Proszę, pomóż!
Joanna, mama Marcysi