Wózek na emeryturze

Wózek inwalidzki
Zakończenie: 1 Sierpnia 2012
Rezultat zbiórki
Kochani i znów się udało! Zebrana kwota razem ze środkami zebranymi przez Mariusza innymi kanałami pozwoliła na zakup niewiarygodnego wehikułu.
Mariusz ma nowy wózek, stary i wysłużony sprzęt poszedł już w odstawkę.
Mariusz chciałby podziękować wszystkim znajomym i nieznajomym za zaangażowanie w akcję, bo jak mówi przysłowie – sukces ma zawsze wielu ojców (i wiele matek).
„Nawet się nie spodziewałem, że tylu wspaniałych ludzi przyjdzie mi z pomocą. Wasze otwarte serca doprowadziły do szczęśliwego zakończenia tej zbiórki. To wspaniałe, że mogłem liczyć na tak dużą pomoc i odzew z Waszej strony. Dziękuję, dziękuję, dziękuję… Mógłbym spróbować wymienić wszystkie osoby, które przyczyniły się do mojego szczęścia, ale boję się, że kogoś pominę, dlatego Wszystkim, którzy mieli swój wkład w tę akcję, raz jeszcze serdecznie DZIĘKUJĘ.
Daliście mi wiarę w lepsze jutro i siły do dalszych zmagań z moją niepełnosprawnością.”
Mariusz
Opis zbiórki
13 lat temu Mariusz uległ wypadkowi, w wyniku którego doznał urazu rdzenia kręgowego. W jednej chwili jego dotychczasowy świat przestał istnieć, a on sam stał się więźniem własnego ciała, z którego nie mógł się wyrwać, i którym nie mógł poruszyć.
Mając 19 lat, człowiek nie myśli dojrzale o życiu, w głowie rodzą się pomysły pozbawione wyobraźni. Zabawa była zawsze na pierwszym miejscu. A imponowanie kolegom przekraczało wszelkie granice zdrowego rozsądku.
Dziś Mariusz ma 32 lata. Razem z pięciorgiem rodzeństwa i mamą mieszka w małej miejscowości Laski. Wypadek zmienił koleje jego losu, lecz nie złamał w nim ducha życia. Dzięki wielkiemu wsparciu rodziny Mariusz pokonał najtrudniejszy okres w swoim życiu.
Rodzice byli moją największą podporą w tym trudnym czasie. Wystarczyło, że spojrzeli na mnie, w moje oczy i wiedzieli czego potrzebuje. Oczy odgrywały rolę komunikacji z bliskimi. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że to było dla mnie i mojej psychiki jak piekło.
Kolejne bariery, choć trudne do pokonania, również udało się mu przeskoczyć. Za pośrednictwem Internetu skończył szkołę średnią i czuje się potrzebny.
Nie czuję się zbędny ani samotny, to na pewno nie. Staram się pomagać swojej rodzinie, jak tylko potrafię, chociażby słowem, uśmiechem i swoją wolą walki.
Mariusz, aby się poruszać, potrzebuje specjalistycznego wózka - ze sterowaniem za pomoca brody. Dzięki niemu samodzielnie się przemieszcza.
Jednak wysłużona maszyna ma już 13 lat, większość jej elementów jest w opłakanym stanie, a usterki z dnia na dzień przypominają o swym zużyciu. Nieuchronnie zbliża się moment, w którym wózek nie będzie nadawał się do dalszej jazdy, a Mariusz nie będzie mógł wsiąść na niego ponownie. Wtedy znów będzie zdany na pomoc innych i utratę tej odrobiny niezależności, jaką posiada.
- Moje życie jest niełatwym wyzwaniem, ale chcę mu sprostać na tyle, na ile będę mógł. Dla samego patrzenia na świat, bycia w nim i dla uśmiechu mamy i rodzeństwa pragnę żyć, i dotrzeć do własnej przystani, którą wyznaczył mi los – mówi Mariusz.
Do osiągnięcia tego celu potrzebuje naszej pomocy. Liczymy, że znajdą się ludzie dobrej woli, którzy dorzucą swoją część serducha na nowy wózek. Koszt jest przeogromny – 35 000 złotych, ale wspólnymi siłami możemy zdziałać wiele.
Cieszę się, że dostałem szansę na dalsze życie. Nie rozumiem ludzi, którzy mogąc samodzielnie się poruszać, podrapać się po głupim nosie czy pracować, nie widzą sensu życia. Nie wiedzą, co tracą, docenia się to wszystko dopiero, jak się to straci i ja myślę że to doceniam. Uważam, że dla każdego jest zawsze nadzieja. Nie od nas zależy wiele rzeczy, ale to my decydujemy o tym, co z tym naszym losem zrobimy, jak dalej nim pokierujemy, jak się podniesiemy.