Przeszczep płuc dał mi szansę na życie, teraz proszę o wsparcie!

Roczne leczenie po przeszczepie płuc
Zakończenie: 18 Września 2019
Opis zbiórki
22 kwietnia 2019 – drugi dzień Wielkanocy. To dzień, który obrócił moje życie (i nie tylko moje) o 180 stopni. Wieczorem, po 22, zadzwonił telefon: „Są dla Pana płuca, czy decyduje się Pan na operację?” Jedno pytanie, po którym świat przyspieszył. Szybka organizacja transportu do Zabrza, miliony badań, rano, po godzinie 10, decyzja – „Jedziemy na blok operacyjny, robimy przeszczep”.
Operacja trwała ponad 14 godzin, ale przebiegła bez większych komplikacji. Kolejnego dnia, 24 kwietnia, około południa lekarze podjęli decyzję o ekstubowaniu. Rozpoczęła się żmudna rehabilitacja. Codzienne leki, badania, ćwiczenia. Częsta po przeszczepie – bezsenność. Każdą chwilę wykorzystywałem na usprawnianie swojego organizmu, dzięki czemu, po niespełna miesiącu (w sumie po 24 dobach od operacji), lekarze wypisali mnie do domu. W tym momencie mukowiscydoza zniknęła z moich płuc, ale nie oznacza to, że przestałem być chory. Nadal muszę przyjmować niektóre leki (np. enzymy trzustkowe) i suplementy (witaminy i minerały), które przyjmowałem dotychczas, ale pojawiły się nowe leki, które zapobiegają odrzuceniu przeszczepu, a także chronią organizm przed wszelkimi zakażeniami (wirusowymi, bakteryjnymi i grzybiczymi). Nadal niezbędne są inhalacje, dzięki którym nawilżane będzie drzewo oskrzelowe, a także antybiotyki wziewne i przeciwgrzybicze. Pojawiła się również cukrzyca polekowa. Jednakże wszelkie te kwestie są tylko drobnymi niedogodnościami, które przypominają mi, jak długą drogę pokonałem. Ostatnio odkrywam, co to znaczy zmęczenie wynikające z aktywności fizycznej, a nie np. z wzięcia prysznica. Jeżdżę na rowerze (na razie niewielkie dystanse, bo mięśnie powoli muszą się przyzwyczaić), chodzę na spacery – korzystam z życia.
Póki co, jeszcze ciągle odczuwam ból związany z operacją – szycia, które obejmują całą klatkę piersiową dają się we znaki. Lekarze mówią, że to normalne, ale każą uzbroić się w cierpliwość, gdyż takie dolegliwości mogą się jeszcze utrzymywać – nawet do roku. Leczenie po przeszczepie jest kosztowne, a aktualnie przez okres 12 miesięcy nie mogę wrócić do pracy (byłoby to duże zagrożenie ze względu na możliwość złapania każdej, nawet najmniejszej infekcji, która w moim przypadku, może zakończyć się hospitalizacją i pojawieniem się odrzutu płuc). W związku z dużą podatnością na zachorowania, mam zakaz przebywania w dużych skupiskach ludzi (komunikacja miejska w zupełności odpada). Po mieście poruszam się w maseczce chirurgicznej, co przysparza mi dodatkowych wrażeń, gdyż niejeden przechodzień bezceremonialnie się na mnie gapi, a co poniektórzy rzucą jakimś niewybrednym komentarzem. Życie po przeszczepie nie jest łatwe i obarczone jest sporymi wyrzeczeniami, ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że żyję i wreszcie mogę oddychać pełną piersią. Proszę ludzi dobrej woli o wsparcie w tym nowo podarowanym życiu.