Nie pozwólmy umrzeć nadziei

Operacja stóp, która umożliwi samodzielne chodzenie
Zakończenie: 26 Czerwca 2017
Rezultat zbiórki
Tobiaszek jest już po operacji! Tylko dzięki Wam odbyła się ona na czas, dzięki czemu chłopiec w końcu będzie mógł chodzić. Na razie jeszcze trwa okres rekonwalescencji, druty w stopach troszkę dokuczają, ale teraz będzie już tylko lepiej!
Mama Tobiasza chciałaby Wam bardzo podziękować:
Tobiaszek jest już po operacji. Jego nóżki zostały zoperowane z sukcesem! Przed nami jeszcze kilka tygodni noszenia gipsu, a po zdjęciu zabieramy się ostro za rehabilitację! Każdemu darczyńcy ogromnie dziękujemy. Każdy z osobna jest twórcą rodzącego się cudu naszego synka. Marzenie zostało spełnione, zostaje nam tylko pilna praca nad kolejnym etapem nauki chodzenia. Obejmujemy wszystkich, którzy bez wahania pomogli naszemu Tobiaszkowi, zachwyca mnie to i wzrusza...
Mama
Opis zbiórki
Tobiasz wygląda jak aniołek - loczki okalające okrągłą buzię, duże, rozmarzone oczy i słodki uśmiech. Jednak anioły przecież nie cierpią, prawda? Dzieciństwo mojego synka naznaczone jest bólem, a my ze wszystkich sił walczymy o to, by mimo choroby był szczęśliwy. Nasz cel - spełnić marzenie Tobiaszka o chodzeniu. Przecież mali chłopcy powinni poznawać świat na własnych nóżkach...
Nie można sobie wyobrazić piękniejszego początku nowego roku. Tobiasz przyszedł na świat dokładnie 1 stycznia. Cała rodzina oszalała na jego punkcie. Wszyscy oglądali go zachwyceni, niczym małe dzieło sztuki. Tylko ja odczuwałam dziwny, irracjonalny niepokój. Niby wszystko było dobrze, synek dostał 8 punktów w skali Apgar, jednak ja patrząc na maluszka miałam wrażenie, że lekarze coś przegapili. Nieustannie rozchylone usteczka - właśnie to mnie martwiło. Wszyscy oczywiście mówili, że wymyślam i jak każda matka panikuję bez potrzeby. Starałam się im uwierzyć, więc tłumiłam obawy.
Żeby odzyskać spokój i upewnić się, że na pewno wszystko jest w porządku, umówiłam synka do różnych specjalistów. Cel był jeden - wyeliminować podejrzenia. Poza nieustannie otwartymi ustami, sen z powiek spędzało mi także wyrośle przy uchu, małpia bruzda, obniżone napięcie mięśniowe i większy język. Czułam, że z moim pięknym synkiem dzieje się coś złego i nie mogłam na to pozwolić. Trafiliśmy do poradni genetycznej przy Pomorskim Uniwersytecie Medycznym. Specjaliści obejrzeli Tobiaszka i zgodnie orzekli, że wspomniane cechy nie wykazują jakiegokolwiek zespołu. Również badanie krwi nic nie potwierdziło - syn nie miał żadnych odchyleń genetycznych.
Z jednej strony poczułam, że uwolniłam się od wielkiego ciężaru, z drugiej pozostał niepokój. Synek jednak rósł, a my cieszyliśmy się z uroków rodzicielstwa. Tak było do czasu… Na badaniach kontrolnych, gdy Tobiasz miał kilka miesięcy, lekarz stwierdził, że jego rozwój wykazuje opóźnienia. Padł na nas blady strach, a do mnie, niczym bumerang, powróciły wszystkie, niepotwierdzone wcześniej obawy. Okazało się, że matczyna intuicja nie może się mylić, nawet jeśli wszyscy wokół uspokajają. Mój syn był chory…
Nadszedł czas pełen lęku i niepokoju o zdrowie naszej pociechy. Okazało się, że rozwój Tobiasza jest bardzo nieharmonijny. USG przezciemiączkowe wykazało poszerzenie komór. Na szczęście ta wada się wyrównała. Ostateczny cios nam, zmartwionym rodzicom, zadał neurolog. Stwierdził u synka dziecięce porażenie mózgowe. Ugięły się pode mną kolana, a w myślach od razu pojawił się obraz dziecka, które jest jak roślinka… Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że choroba ta ma bardzo wiele odmian.
Gdy synek miał rok i zaczął wstawać okazało się, że ma przykurcz jednej nóżki. Od razu rozpoczęliśmy rehabilitację i mieliśmy nadzieję, że to już koniec i nie spotka nas więcej nic złego. Tak bardzo się bałam, że to jeszcze nie wszystko, że z biegiem czasu inne problemy ujrzą światło dzienne. Po upływie 6 miesięcy los postanowił zadać nam dodatkowy cios - przykurcz zajął drugą nogę. Nie było czasu do stracenia. Żeby ratować zdrowie synka, lekarze przeprowadzili zabieg rozciągania ścięgien Achillesa. Mój maluszek, taki bezbronny i niewinny, już musiał tyle wycierpieć…
Niestety, to nie był koniec przykrych niespodzianek. W 2014 roku, gdy Tobiasz skończył 3 latka, zdiagnozowano u niego epilepsję. Bezradność, gdy patrzymy, jak dzieckiem targają ataki padaczki, jest najgorsza. Możemy tylko być przy nim, głaskać go po główce i zapewniać, że będziemy zawsze i nie ma się czego bać. Już tyle razy upadaliśmy i podnosiliśmy się po kolejnej złej informacji. Nie rozumieliśmy, dlaczego to spotyka akurat nas, akurat nasze dziecko…
Dzisiaj Tobiasz ma 6 lat. Przez kłopoty ze stopami nie może samodzielnie chodzić. Nadal nie mówi, a już tak bardzo chciałabym usłyszeć słowo “mama” z jego ust… Mimo swoich problemów, synek jest bardzo pogodny, towarzyski i mądry. Chociaż jego rozwój psychiczny jest gorszy niż u rówieśników, ma bardzo dobrze rozwiniętą sferę społeczną. Mały aniołek jest niezwykle dzielny i chociaż jest jeszcze taki malutki, każdego dnia walczy o swoje zdrowie. Opiekują się nim specjaliści z dziedziny neurologii i neurologopedii. Synek uczęszcza na terapię SI, terapię behawioralną, fizjoterapię. To wszystko generuje ogromne koszty, ale ja zrobię wszystko, by Tobiasz miał szansę na zdrowie, by mógł być samodzielny i co najważniejsze - w końcu mógł postawić pierwszy krok. Jest na to nadzieja - specjaliści ocenili go jako dziecko wysoce rokujące. Dali nam nadzieję, że Tobiasz będzie mógł żyć normalnie! Lata terapii, wysiłku i trudu na pewno nie pójdą na marne. Nie brakuje nam sił, ale powoli przerastają nas koszty leczenia…
Dzieci w wieku Tobiasza marzą o nowych zabawkach, tabletach, telefonach… On ma tylko jedno marzenie - móc samodzielnie chodzić. Synek kocha gry w piłkę, a jego siostry nie mogą się już doczekać, kiedy w końcu z nimi zagra. Jest na to szansa! Synek musi przejść operację stóp, która pozwoli mu kroczyć i zdobywać świat na własnych nogach. Naszemu aniołkowi przychylimy nieba, jednak w dzisiejszych czasach to niebo ma swoją cenę. Prosimy, pomóż nam uzbierać pieniądze na operację Tobiaszka. Niech jego nadzieja o bieganiu nie umiera...