Nuśka i jej serduszko

Zakończenie: 1 Października 2015
Opis zbiórki
Wyjątkowy stan oczekiwania. Podwójne błogosławieństwo i 2 małe szczęścia rozwijające się pod serduszkiem mamy. Byliśmy tak zwyczajnie szczęśliwi. Nic więcej nie było nam do szczęścia potrzebne. Oby były zdrowe, a z każdym innym problemem damy sobie radę.
Był piękny słoneczny dzień, a my niczego nie świadomi udaliśmy się na zlecone przez lekarza badanie serduszek naszych córeczek. Podczas całego badania towarzyszyła nam cisza i ogromne skupienie. Nie wiedzieliśmy, że za tą ciszą kryje się wiadomość, która nasz spokój rozbije na tysiące kawałków, których już nigdy nie uda się złożyć w jedną całość. „Niestety nie mam dobrych wiadomości. Serduszko jednej dziewczynki jest bardzo poważnie chore”. Nie da się opisać chwili, w której dowiadujesz się, że twoje nienarodzone dzieciątko walczy o życie. Lawina myśli zalewa twoją głowę, nie potrafisz ułożyć sensownie jednego pytania, a łzy same napływają do oczu przesłaniając wszystkie dotychczasowe plany. Siniczna wada serca pod postacią tetralogia Fallota której Nuśka może nie przeżyć. To okrutne, jak lekarz potrafi w jednej chwili odebrać całą nadzieje zdruzgotanym rodzicom.
Urodziły się obydwie najpiękniejsze serduszka mamy. Nusia przyszła na świat pierwsza, chociaż Carmen wydawała się być bardziej sina. Dostały w ułamku sekundy po jednym buziaku w maleńkie policzki i na długie godziny zniknęły. Szereg badań i oczekiwanie, które wydłużało się w nieskończoność. Po prawie 12 godzinach mama mogła przytulić po raz pierwszy Carmen. Nuśkę podłączoną do aparatury mogła jedynie oglądać przez szybę inkubatora. Termin operacji serduszka Nuśki był uzależniony od wagi ciała dziewczynki – wstępnie został wyznaczony za pół roku. Rodzice po powrocie do domu walczyli o każdy dodatkowy gram Nuśki oraz oswajali się z „pełną chatą” uśmiechów, radości i tych wszystkich małych codzienności, których doświadczają świeżo upieczeni rodzice. Maluchy rozwijały się każdego dnia przybierały równo na wadze i zdobywały kolejne maleńkie umiejętności. Tylko Nuśka z każdym dniem stawała się coraz bardziej senna i zmęczona. Prawie całe dnie przesypiała. Zaniepokojeni rodzice udali się do szpitala. „Dzieci z wadą serca tak mają. Proszę obserwować czy dziecko nie zaczyna sinieć”. Maleńka Nusia nie spała, tylko przechodziła kolejne napady anoksemiczne. W tym czasie kiedy jej maleńkie ciało niczym lód stawało się chłodne, a paluszki zaczynały sinieć zapominała oddychać, w wyniku czego dochodziło do omdlenia i kolejnego silnego niedotlenienia. Saturacja zaczęła sięgać niebezpiecznego progu 40-50%. Nie można było dłużej czekać – trzeba było natychmiast operować serduszko.
Pierwsze pół roku Nuśka i Carmen niczym się nie różniły. Rozwijały się w tym samym tempie. Niestety tuż po operacji rozwinęła się cała lista możliwych powikłań, które jak złe zaklęcia dotykały niewinne ciało Nusi jedno po drugim. Z powodu niewydolności wielonarządowej Nuśka prawie 2 miesiące wracała do sił. Niestety wydłużający się pobyt na szpitalnym łóżku, w nieustającej pozycji leżącej, zatrzymał rozwój dziewczynki. Osłabione mięśnie klatki piersiowej uniemożliwiają jej samodzielne próby unoszenia główki, podpierania się na rączkach i rozwój typowy dla rocznego dziecka. By zwrócić czas, w którym dziecko najwięcej każdego dnia osiąga, spędzony w szpitalu potrzebna jest rehabilitacja. Na przysługującą rehabilitację z NFZ trzeba czekać prawie pół roku. Rodzice samodzielnie rozpoczęli od 1 godziny w tygodniu. Ale już teraz wiedzą że to zdecydowanie za mało by nadrobić czas spędzony w szpitalu. Ze względu na trudną sytuację finansową proszą o pomoc.
Jesteśmy przekonani, że gdy my uczynimy wszystko, co w naszej mocy, Bóg uczyni resztę. Nusia będzie walczyła ze wszystkich sił, jednak by walkę podjąć potrzebuje szansy. Nie chcemy czekać do momentu, w którym już nic się nie da zrobić. Pomóżcie nam pobudzić jej ciało do życia.