Została nam tylko nadzieja... Błagam, pomóż ocalić naszego synka!

Leczenie lekiem Blinatumomab (2 cykle) oraz chemioterapia dla ratowania życia
Zakończenie: 12 Maja 2018
Rezultat zbiórki
Dzisiaj przyszły do nas bardzo złe wieści - Orest powiększył grono aniołków...
Stan chłopca pogorszył się w ubiegłym tygodniu, trafił na OIOM. Niestety, w ubiegłą sobotę (12 maja) Orest odszedł na zawsze.
Nie ma nic gorszego od chwili, gdy małe dziecko przegrywa walkę z rakiem. Uczucie niesprawiedliwości nie pozwala powstrzymać łez... Białaczka w IV stadium to brutalny, bezwzględny przeciwnik. Nasz mały bohater walczył ile sił, a teraz już nie cierpi...
Rodzicom i bliskim Oresta składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Opis zbiórki
Mój mały synek umiera, to już czwarta wznowa paskudnej choroby… Rak chce nam go zabrać, zgasić jego czteroletnie życie! Błagam o pomoc, bo poza nadzieją nie mamy już nic. Orest przygotowywany jest do drugiego już przeszczepu, a my się modlimy, żeby tym razem zadziałało. Jednak synka czeka bardzo drogie leczenie, na które nas po prostu nie stać. Pragniemy zostawić ten koszmar daleko za sobą, po prostu wrócić do domu… Błagam, pomóż uratować mojego syna!
Swoje pierwsze kroki stawiał wśród ludzkich tragedii, które działy się za drzwiami. Pierwsze słowa wypowiadał w obecności pielęgniarek, które podłączały do maleńkich rączek kolejne wlewy chemii. W szpitalu miał pierwszych przyjaciół, którzy nagle znikali, pozostawiając po sobie puste łóżko… Żadne dziecko nie powinno tak cierpieć, żadne dziecko nie powinno stawać twarzą w twarz ze śmiercią i zaczynać życia w jej cieniu! Straszliwa choroba wybrała sobie naszego synka…
O tym, że nasz synek ma w sobie potwora, dowiedzieliśmy się, gdy Orest miał 7 miesięcy. Diagnoza - białaczka limfoblastyczna. Po tej informacji życie naszej rodziny legło w gruzach… Wszystko się zmieniło, a po szczęśliwej niegdyś przeszłości pozostało tylko mgliste wspomnienie. Właściwie zamieszkaliśmy w szpitalu, gdzie rozpoczął się bój o życie naszego Skarba… Strach, łzy i lęk nie pozwalały spać, bo zamiast snów nocą przychodziły upiory... Pierwsza chemioterapia dała nadzieję na pokonanie nowotworu. Lekarze orzekli remisję, a my cieszyliśmy się z wygranej. Niestety - okazało się, że to była tylko pierwsza bitwa, a wojna miała się dopiero zacząć…
W czerwcu 2016 roku Oresta zaczęła boleć głowa, wymiotował. Strach powrócił, tym razem jeszcze większy - wiedzieliśmy już, co nas może czekać, co może czekać naszego synka… Badania wykazały to, czego najbardziej się baliśmy - wznowa białaczki… Nie było innego wyjścia, musieliśmy kolejny raz stanąć do nierównej walki. 10 bloków wyniszczającej chemioterapii i 17 naświetleń radioterapii kolejny raz miały przynieść zwycięstwo. I kolejny raz się okazało, że tylko na chwilę…
Nie minęły dwa miesiące, a dowiedzieliśmy się o kolejnej wznowie. Nie zdążyliśmy nawet odpocząć, chociaż odrobinę nacieszyć się domem… Nasz maleńki synek po raz trzeci stanął do walki o swoje życie, ze znacznie silniejszym przeciwnikiem. Lekarze zdążyli podać tylko 4 bloki chemioterapii, po których przyszła… trzecia wznowa!
Skąd brać siły, gdy śmierć wyszarpuje nam z rąk dziecko? Jak się bronić, gdy przeciwnikiem jest nowotwór? Jak poskładać świat, który rozsypał się na milion kawałków i w końcu jak można żyć i patrzeć na nieludzkie cierpienie małego chłopca? Nie możemy się jednak poddać, będziemy walczyć o synka do samego końca… W Ukrainie, skąd pochodzimy, wyczerpały się wszystkie możliwości leczenia. Przyjechaliśmy do Polski szukać ratunku dla Oresta. W domu została jego starsza siostrzyczka, która strasznie tęskni…
Synek, dzięki pomocy darczyńców, przeszedł przeszczep szpiku, za który musieliśmy zapłacić 120 tysięcy euro. To była nasza nadzieja, światełko w tunelu… Ale to wszystko prysło jak bańka mydlana po zaledwie dwóch miesiącach. Żona zauważyła, że w oczkach synka pojawiły się krwawe plamy. Orest płakał, że bolą go nóżki. Wyniki badań nie pozostawiły złudzeń - 4 wznowa!
Leczenie kolejną, mocniejszą chemioterapią ma odbyć się w Szpitalu Uniwersyteckim w Bydgoszczy. Nie mamy jeszcze ubezpieczenia, a rak nie czeka… Każdego dnia wysysa życie z naszego dziecka! Żeby spróbować go powstrzymać potrzebujemy bardzo dużej sumy… Musimy jak najszybciej zapłacić za chemioterapię, aby rozpocząć leczenie i stoczyć kolejną już walkę o życie synka.
Żaden rodzic nie spodziewa się, że los pośle ich dziecko wiele kilometrów od domu, by tam walczyło o przetrwanie… Żaden rodzic nie może przewidzieć, że będzie musiał błagać innych ludzi o pomoc, bo bez tego dziecko nie ma żadnej szansy na przeżycie. Już za kilka dni kończy się opłacona chemioterapia, a Orest koniecznie musi przyjąć dwa następne cykle - każdy po blisko 50 tysięcy złotych. Za miesiąc planowo ma rozpocząć się kuracja lekiem Blinatumomab. Nasz synek musi przyjąć od 2 do 4 cykli. Koszt jednego - aż 150 000 zł!
Ból, nieprzespane noce i myśl czy się uda nie pozwalają normalnie funkcjonować... Ale przed wejściem do sali synka zmazujemy łzy i naklejamy na usta uśmiech - Orest musi widzieć, że tata i mama mają siłę. Że się nie poddaliśmy…
Proszę Cię, pomóż. Los tak strasznie doświadczył mojego synka, prawie całe swoje życie spędził w szpitalu. Tak bardzo chciałby wrócić do domu, tak bardzo chciałby żyć...
Adrian, tata Oresta