Ratujmy oczko Szymka

Zakończenie: 10 Sierpnia 2013
Rezultat zbiórki
7 sierpnia 2013 roku Szymonek miał drugi zabieg podania celowanej chemioterapii, kolejny kilka tygodni później - we wrześniu. To była ostatnia dawka, oczekiwanie na badanie kontrolne wydawało się wiecznością, jednak wszyscy byli dobrej myśli - rodzice, darczyńczy, lekarze... 23 października to miał być dzień zwycięstwa, jednak okazał się dniem walki i trudnych decyzji. Gdy okazało się, że nowotwór znowu zaatakował, nie było czasu na zastanwianie się - mimo że badania genetyczne wyszły dobrze, czyli było minimalne ryzyko przerzutu na drugie oczko - po badaniu kontrolnym zapadła decyzja bardzo bolesna, nieodwracalna, jednak -co najważniejsze - ratująca życie Szymka: trzeba było poświęcić oczko, ponieważ choroba była nieprzewidywalna, chemia nie pokonała siatkówczaka.
Szymek to prawdziwy bohater! Dzielnie zniósł całe leczenie. Wystarczy na niego spojrzeć, na jego uśmiech, aby wiedzieć, że najcenniejsze jest życie - przeszedł ciężką drogę, żeby pokonać chorobę i udało się. Ma nowe oczko, które nie widzi, jednak zastąpiło to zaatakowane przez nowotwór.
Dziękujemy za wszystko - dzięki Wam mogliśmy próbować zawalczyć o oczko, bez wsparcia nie byłoby to możliwe.
Opis zbiórki
Szymek traci wzrok. Ma prawie 2 latka i nic wcześniej nie wskazywało na to, że może nie widzieć. Jest jeszcze za mały, żeby o tym powiedzieć. Od urodzenia miał problem z ropiejącymi oczkami, ale lekarze zalecili antybiotyki i płukanie kanalików łzowych.
Rodzice czuli, że nie wszystko jest w porządku. Szymek był niespokojny. Któregoś dnia zauważyli odblask w prawym oczku synka. Wyglądało to jak zbocze góry lodowej. Od razu udali się do lekarza. Nie byli gotowi na to, co usłyszeli. USG i badanie dna oka wykazały guza na siatkówce.
Zaczęły się chemioterapie - Szymuś ma ich już za sobą 6. Pół roku spędził na parapecie, obserwując to, co jest za oknem. Być może dlatego tak bardzo lubi samochody - najczęściej je widział za oknem.
Lekarze chcieli wykonać zabieg brachyterapii, podczas którego jest uszkadzany nerw wzrokowy. Wtedy Szymek byłby skazany na protezę oka, bez szans na jego uratowanie. Rodzice pojechali na konsultację w Londynie. Tam okazało się, że guz Szymka jest bardzo duży, ale jest 80% szans na uratowanie oka. Przy takim leczeniu chemia jest podawana przez tętnicę udową bezpośrednio do oka. Niestety, w Polsce takiej metody się nie stosuje.
Rodzice za wszelką cenę chcą uratować oczko Szymka. W kwietniu guz był nieaktywny, jednak po wielkiej radości przyszedł podwójny smutek - podczas czerwcowych badań okazało się, że jest nowe aktywne ognisko guza.
Czas nie jest sprzymierzeńcem, guz potrafi szybko zniszczyć oko. Pierwszą dawkę Szymek otrzymał 3 lipca, kolejna czeka go 7 sierpnia.. Zostało niewiele czasu, żeby zebrać pieniądze na drugą dawkę chemii. Aby leczenie się udało, Szymek musi otrzymać 3 dawki leku w 3-4 tygodniowych odstępach.
Jeśli tylko uda się zebrać pieniądze, Szymek nie straci oka. Dzięki osobom, które go wesprą, będzie widział kolory i otaczający świat. I przede wszystkim nie będzie się bał. Bo brak wzroku to przede wszystkim strach i ciemność. Biała laska jej nie rozjaśni, uratowanie oka - tak.