Obudzić Oliwkę z 11-letniego snu

terapia komórkami macierzystymi
Zakończenie: 2 Kwietnia 2018
Opis zbiórki
Wyobraź sobie, że jednego dnia masz w domu dwie roześmiane, kilkuletnie córki. Następnego – jedna z nich leży w szpitalu, pod respiratorem, zapada w śpiączkę. Czujesz, że ją tracisz. Myślisz, że to chwilowy kryzys. Choroba, którą można przezwyciężyć. Mijają dni, tygodnie, miesiące. Czekasz. 11 lat później nadal nie udało Ci się odzyskać swojego dziecka...
Oliwka miała pójść rano do przedszkola. Przez ostatnie dni leżała w domu z gorączką, straciła kilka beztroskich dni i zdążyła już stęsknić się za swoimi koleżankami. Wieczorem cieszyła się, że już jutro je zobaczy, że będą razem rysować i bawić się w dom. Spakowała swój plecaczek, zabrała do łóżeczka ulubionego misia… A rano, zamiast do przedszkola, trafiła nieprzytomna do szpitala.
Oliwka po prostu się nie obudziła. Nie reagowała na nic. Nie słyszała rozpaczliwego głosu mamy ani płaczu swojej siostry, Kamili, która wstała, aby szykować się do szkoły. Po południu Oliwka leżała już na OIOM-ie. Nie oddychała samodzielnie, robił to za nią respirator. Mama patrzyła na swoją córeczkę, podłączoną do aparatury, która trzymała ją przy życiu i nie mogła uwierzyć, że to stało się tak nagle, niespodziewanie w nocy, kiedy Oliwka powinna bezpiecznie spać. Została przykuta do szpitalnego łóżka trzy dni przed swoimi piątymi urodzinami, na które czekała od wielu tygodni.
Śpiączka, ataki padaczki, paraliżujący strach… Tragedia wkroczyła w życie bliskich Oliwki. Rozpoczął się koszmar, którego do tej pory nie udało się zakończyć. A wszystko przez wirus, który, jak się później okazało, zaatakował mózg Oliwki.
Diagnoza – wirusowe zapalenie mózgu. Wszystko było straszne i nieznane: drgawki, narastający gwałtownie obrzęk mózgu, gorączka nie spadała, źrenice nie reagowały na światło, zwalniała akcja serca… Lekarze otworzyli czaszkę, aby odbarczyć obrzęknięty mózg. Zapoczątkowało to szereg późniejszych operacji – rozstań i nadziei, że tym razem nastąpi przełom. Stan Oliwii był krytyczny i nadal się pogarszał. Wirus nie poddawał się żadnemu leczeniu. Po trzech miesiącach całkowitego obezwładnienia, Oliwka zaczęła otwierać oczy. Były nieobecne, nieprzeniknione. Spojrzenie w niczym nie przypominało tego dawnego, pełnego wesołych ogników.
Kolejne miesiące Oliwka spędziła w szpitalu. OIOM i próby wskrzeszenia resztek witalności – naprzemiennie. Nie sposób było opanować ataków padaczkowych; czasem trzęsła się nieprzerwanie przez kilka dni. Żadne leki nie skutkowały. Lekarze byli bezradni, proponowano jedynie ponowne wprowadzenie w stan śpiączki farmakologicznej. Rodzice nie radzili sobie z bezsilnością, a musieli być silni dla swojej drugiej córki, która została sama w domu i przeżywała traumę, spowodowaną nagłą chorobą młodszej siostry.
Choroba wszystko zmienia. Można mieć plany na życie, można uparcie dążyć do ich realizacji i nagle przychodzi ona. Tragedia. Zmieniają się wtedy wartości i priorytety. Każdy dzień mojego życia jest walką o Oliwkę. Żyjemy w permanentnym zagrożeniu. Zapalenie płuc czy długi atak mogą być śmiertelnie niebezpieczne.
Dawniej Oliwka była wulkanem energii; zadziorną, pomysłową 5-letnią dziewczynką, która czas spędzała na zabawie z 3 lata starszą siostrą. Dzisiaj, po 11 latach, ma 16 lat i jest niezdolna do wykonania jakiegokolwiek samodzielnego ruchu. Kiedy patrzę w jej oczy, widzę niemoc i rozdzierający ból.
Teraz cieszy nas każdy jej uśmiech, każde przytomniejsze spojrzenie, każdy zadowolony wyraz twarzy. Każdy dzień bez ataku padaczki – a takie dni można zliczyć na palcach – jest wielkim szczęściem. Nie ma leku, który pozwoliłby wydobyć Oliwkę ze stanu, który nazywany jest śpiączką, stanem wegetatywnym czy stanem minimalnej świadomości. Wszelkie próby terapii odbywają się na poziomie eksperymentalnym.
Nie wiem, kiedy Oliwka jest głodna lub spragniona ani czy pozycja, w której ją ułożyłam jest wygodna. Kiedy coś ją boli, łzy płyną jej po policzku. Nie znam przyczyny bólu, nie wiem, co czuje moja córka. To sprawia, że moje serce pęka. Wierzymy głęboko, że terapia komórkami to dla Oliwii wielka szansa na przebudzenie. Na to, że kiedyś powie do mnie „mamo”.
Przeszczep komórek macierzystych to nasza szansa na to, by odzyskać córkę. Nasza jedyna nadzieja na cud. Na to, że jeszcze kiedyś usłyszymy jej śmiech i zobaczymy chociaż cień osoby, którą była kiedyś – rozpromienioną, figlarną, bystrą dziewczynką, którą zabrał nam los. Nasza starsza córka ma dziś 19 lat i każdego dnia cierpi z powodu utraty siostry. Bardzo za nią tęskni.
Proszę, nie zostawiaj nas w tej bitwie samych. Pomóż nam wyrwać Oliwkę ze śpiączki, obudzić ją ze snu, który trwa już 11 lat.