Płomień, który zgasił nadzieję

Zakończenie: 7 Listopada 2014
Opis zbiórki
Ilość niesprawiedliwości, jaka może spaść na jedną rodzinę, jest nieograniczona… Jakby jedno nieszczęście rodziło następne. Zły los potrafi w jednej chwili odebrać światło nadziei, resztki sił i wiarę…
Życie nigdy nie rozpieszczało Sylwi. Niepełnosprawna dziewczynka urodziła się w niewielkiej miejscowość. Rodzice od lat trudniący się uprawą roli i prowadzeniem gospodarstwa, nigdy nie mieli zbyt wiele. W domu nigdy się nie przelewało…
Sylwia pomimo mózgowego porażenia dziecięcego nigdy nie zrezygnowała z marzenia o samodzielnym chodzeniu. Przy niewielkiej ilości rehabilitacji – gdyż na większą ilość rodziców nigdy nie było stać, własnymi siłami próbuje za wszelką cenę osiągnąć cel. Stanąć na własnych nogach.
Od najmłodszych lat porusza się na wózku inwalidzkim, jest uzależniona od pomocy drugiego człowieka. I choć to marzenie jest bardzo trudne i kosztowne do spełnienia, los nie oszczędza jej rodziny. Rzuca kłody pod niesprawne i nieruchome nogi Sylwi…
Pewnego dnia rodzina Sylwia straciła dach nad głową. Niewielki domek położony daleko we wsi spłonął doszczętnie. Na rodziców spadła kolejna tragedia, jakby utrapień mieli mało. Pozostali bez dachu nad głową, bez środków do życia, a niepełnosprawna dziewczyna straciła swój jedyny środek transportu – swój wózek inwalidzki – nie udało się go uratować przed pożarem. W miejscu domu Sylwi pozostały tylko zgliszcza… W miejscu marzeń o samodzielności pustka...
Właśnie teraz… gdy pojawiła się iskierka nadziei na operacyjną korektę niesprawnych nóżek, los zadrwił z marzeń Sylwi. Dziewczyna, świadoma sytuacji finansowej rodziny, musiała zapomnieć o pierwszym marzeniu i samodzielnych krokach. Teraz ważniejszym, wydawać by się mogło, jest dach nad głową, a samodzielność odeszła na drugi plan.
Dochód niewielkiego gospodarstwa nie jest w stanie pokryć w tej chwili kosztownej rehabilitacji po zabiegu operacyjnym. Rodziców nie stać na dojazdy do szpitala oraz rehabilitanta. Sylwia od zawsze marzyła o samodzielności oraz o skromnym, ale pewnym dachu nad głową. Pomimo ogromnego trudu i pracy włożonej w rehabilitację - samodzielnie poruszać się nie może, dach nad głową straciła... Marzenia choć zwykłe, dla młodej dziewczynki nieosiągalne...
Nie pozwólmy, aby Sylwia musiała zrezygnować z planowanej operacji i spełnieniu swojego największego marzenia o samodzielnym chodzeniu. Nie powinniśmy dopuścić, aby ta mała dziewczynka straciła resztki nadziei. Nie skazujmy jej na cierpienie… Odwróćmy zły los tej rodziny…. Otwórzmy oczy i pomóżmy…