Przemuś - chłopiec ścigający się ze śmiercią

Ratująca życie operacja neurochirurgiczna w Helsinkach
Zakończenie: 31 Lipca 2017
Rezultat zbiórki
Przemuś wygrał wyścig ze śmiercią! To zwycięstwo było możliwe tylko dzięki Waszemu wsparciu.
Chłopiec jest już po operacji w Finlandii. Czuje się znakomicie, a wyniki badań nie pozostawiają wątpliwości - ta walka jest wygrana!
Postępy po operacji neurochirurgicznej są znakomite. Nie tylko udało się uratować życie, ale także przywrócić niektóre funkcje. Wierzymy, że to dopiero początek! Przemek, który nigdy nie poruszał ręką, teraz potrafi przybić mamie "piątkę". Radość jest nie do opisania. Dziękujemy!
Podziękowania od mamy Przemusia:
Witajcie!
Operacja w Helsinkach już za nami. Przebiegła ona pomyślnie. Według lekarzy jest wszystko poszło zgodnie z planem, przebili torbiel. Przemek czuję się dobrze, ale boli go jeszcze głowa. Aktualnie przenieśli go z intensywnej terapii na inny oddział, gdzie teraz jest pod nadzorem pielegniarkskim. Nie ma już na nim wyroku śmierci!
Wygraliśmy tę walkę! Chciałabym bardzo podziękować, bo gdyby nie Wasza pomoc i zbiórka na portalu Siepomaga.pl, nie było by nas teraz w Helsinkach. Bardzo mocno dziękuję wszystkim Pomagaczom! Ściskam Serdecznie!
Opis zbiórki
Siadałam obok mojego synka i mówiłam: Przemuś, ty umierasz. Już nie możemy ci pomóc. On mi odpowiadał, że nie chce. Lekarze kazali mi się z nim żegnać już tak wiele razy, że nie potrafię zliczyć, ale nikt nie nauczył, jak rozmawiać o śmierci. Ciągle słyszałam: nie dożyje jutra. Ale on ciągle trwa, na przekór wszystkim pokazując, że ten świat jest też dla niego. I kiedy w końcu ktoś dał mu szansę na życie, muszę ją wykorzystać! Co by była ze mnie za matka, gdybym się poddała, jeśli jest nadzieja?
Ciąża wcale nie przebiegała poprawnie, a Przemuś nie dostał 10 punktów. Urodził się zdecydowanie za wcześnie. Nie dawali mu szans, powiedzieli, że pierwsze trzy dni będą kluczowe. A mój synek przez te 3 dni i był zdrowy! Potem okazało się, że to pierwsze i ostatnie takie dni w jego życiu. Gdy już się cieszyłam, że zagrożenie minęło, czwartego dnia nastąpiła tragedia. Wylewy krwi do mózgu i płuc, walka o życie i skutek tego wszystkiego: wodogłowie pokrwotoczne oraz torbiel podpajeczynkówkowy. To przekreśliło jego zdrowie. Lekarze orzekli, że torbiel jest nieoperacyjna i prędzej czy później go zabije. Dzisiaj synek zmaga się także z atakami padaczki, dysplazją oskrzelowo-płucną. Musi być żywiony dożołądkowo, więc nigdy nie pozna, czym jest smak. Ja próbuję wszystkimi sposobami powstrzymać umieranie, które trwa od chwili narodzin.
Uświadomiłam sobie, że to maleńkie dzieciątko, które właśnie urodziłam, na które tak z utęsknieniem czekałam jest śmiertelnie chore. To był cios, cierpienie nie do opisania. Nie potrafiłam się z tym pogodzić, ale każde kolejne badania potwierdzały, że jest naprawdę źle. Ja, mama, która miałam dać mu wszystko, nie mogłam nic zrobić, zupełnie nic… Mogłam stać obok, trzymać jego maleńką rączkę i modlić się o cud. Tej niemocy nie da się opisać…
Długo byliśmy w szpitalu, gdzie średnio raz na dwa miesiące musiałam się z nim żegnać. Od razu po urodzeniu był chrzest, żeby zdążyć przed śmiercią. Ale ona nie nastąpiła. Lekarze załamali ręce, przerwali leczenie. Nie ma szans - mówili. Wysłali nas do domu, gdzie jesteśmy otoczeni opieką hospicjum. A przecież z hospicjum jest wyjście tylko w jedną stronę - do nieba… Mój synek jest aniołkiem, ale potrzebujemy go tu, na ziemi. Jest także najdzielniejszy ze wszystkich ludzi, których znam.
I tak trwaliśmy sobie cztery lata, a przecież nikt nie dawał szans nawet na kilka miesięcy. Było dobrze, o ile dobrze mogło być w hospicjum. Jednak pod koniec zeszłego roku, mimo najbardziej troskliwej opieki, stan Przemka bardzo się pogorszył. Pojawiło się podejrzenie obrzęku mózgu. Kolejny raz śmierć po niego przyszła, a on kolejny raz jej uciekł - tak bardzo chciał żyć! Wyszedł z tego, a dla mnie to był kolejny powód, by jeszcze raz poruszyć niebo i ziemię i znaleźć ratunek dla mojego synka. Tak trafiłam do Turku w Finlandii. To właśnie tam dali nam nadzieję! Oprócz wielkiej radości, był także szok, a właściwie dwa.
Pierwszy wtedy, gdy fiński lekarz powiedział, że mojego synka można leczyć, że to, co ma w głowie, wcale nie skazuje go na śmierć. Dziwił się, dlaczego lekarze w kraju go skreślili. Torbiel można było wyciąć już wtedy, zaraz po urodzeniu, a wtedy moje dziecko byłoby zupełnie zdrowe...
Drugi wtedy, gdy poznaliśmy koszt operacji. Niestety, NFZ jej nie refunduje, a cena za życie Przemusia to ponad 40 tysięcy euro. Nie mamy takich pieniędzy, nigdy nie mieliśmy i boję się, że nie zdążymy uzbierać… Kredytu nikt nam nie da, bo musielibyśmy zastawić dom, który został wybudowany... na kredyt. Jedyną nadzieją jesteście Wy, dlatego błagam o pomoc...
Mój synek każdego dnia udowadnia, że bardzo chce żyć. My kochamy go całym sercem i prosimy o szansę na to, by mógł być zdrowy, by został z nami na zawsze. Nigdy bym się nie pogodziła z tym, że mój syn umarł przez lekarzy, podczas gdy była dla niego szansa. Przemek już przeszedł badanie diagnostyczne, został zakwalifikowany do zabiegu. Fińscy lekarze planują odrobaczyć torbiel i wszczepić synkowi nową zastawkę w mózgu. W Helsinkach wykonują tysiące takich operacji rocznie, które ratują życie chorych. W Polsce zostawiają na pewną śmierć…
Gdyby nie było szansy, nie ratowalibyśmy na siłę. Wolałabym, żeby mój synek nie cierpiał. Najgorsze jednak to się poddać wtedy, gdy jest duża nadzieja i wielka wola życia, nie ma tylko pieniędzy. Wiemy, że już nigdy nie będzie w pełni zdrowy. Wystarczy nam, żeby był po prostu szczęśliwy. Żeby mógł poznać choć trochę świata, nie spędzając całego życia w łóżku. Neurolodzy z Finlandii powiedzieli, że po operacji synek będzie mógł poruszać się o własnych siłach! Nie będzie chodził, ale chociaż będzie mógł się przemieszczać i poznawać świat. I co najważniejsze - będzie żył! Już nie będzie musiał ścigać się ze śmiercią, a my nie będziemy musieli się z nim żegnać - już nigdy więcej!
Teraz stan Przemka jest stabilny, ale to może zmienić się nawet za 5 minut. Torbiel jest owinięta wokół pnia mózgu i móżdżku. Wystarczy, że zaciśnie się torszkę mocniej, a mój syn umrze. Dlatego operacja potrzebna jest jak najszybciej, nim będzie za późno... Tak bardzo chciałabym, by moje dziecko było bezpieczne i szczęśliwe. Chciałabym, żeby po prostu żył, bez strachu o każdy kolejny dzień. Proszę, pomóżcie...