Serce Antosia - II etap

Zakończenie: 12 Sierpnia 2014
Rezultat zbiórki
W zaledwie 5 godzin udało się zebrać całą kwotę i zakończyć zbiórkę :) Dziękujemy! 25 czerwca 2014 roku o 16:30 Antoś wyruszył do profesora. Samolot wylądował ok. 18:30. Na lotnisku czekała na Antosia karetka z zespołem profesora Malca.
Po zrobieniu Antosiowi badań lekarze zastanawiali się, czy przyśpieszyć operację serca, czy wystarczy cewnikowanie. Pierwsza opcja niosłaby ze sobą duże ryzyko, ponieważ od ostatniej operacji minęło mało czasu. Aorta Antosia nie rośnie prawidłowo, jest mocno zwężona i to tak źle wpływa na serce. Dzień po przybyciu do kliniki w Muster, lekarze zdecydowali się na mniej inwazyjną metodę - cewnikowanie. Kardiochrurdzy byli w stanie gotowości, gdyby jednak trzeba było otworzyć serduszko. Cewnik na szczęście przebiegł pomyślnie. A operacja i tak została przyśpieszona - odbędzie się nie na koniec sierpnia, ale już w lipcu.
Operacja odbyła się 10 lipca 2014 roku. Przewężenia w aorcie wpłynęły na obniżenie kurczliwości jedynej komory serca Antosia. Operacja była długa, ale Profesor zrobił co zaplanował. Antoś oddycha samodzielnie i wraca do pełni sił, ma pięknego Glenna i szeroką aortę. Dziękujemy za dotychczasowe kciuki, myśli i modlitwy!
Opis zbiórki
Nie kupiliśmy łóżeczka dla Antka, nie urządziliśmy pokoiku. Bałam się, że gdy wrócimy bez niego, nie dam rady na to patrzeć, że serce mi pęknie. Gdy wróciliśmy z synkiem i wszystko czekało przygotowane przez rodzinę, popłakałam się. Jesteśmy w domu-pomyślałam. A jednocześnie tak świeże były wspomnienia ostatniego miesiąca.
Zaczął się luty. Do porodu mieliśmy jeszcze trochę czasu. Wciąż zbieraliśmy pieniądze na operację. Bez tych pieniędzy musiałabym rodzić w Polsce. Jednak gdy przeczytałam maila, że w jednym tygodniu kilkoro dzieci z wadą serca nie przeżyło, wiedziałam, że nie możemy czekać. Spojrzeliśmy z Arturem na siebie i postanowiliśmy, że jedziemy. Nie mieliśmy zebranych pieniędzy, mogli nas odprawić z kwitkiem, ale chcieliśmy być tam – bliżej kliniki, w której uratują serduszko Antka.
180 km przed kliniką odeszły wody. Fałszywy alarm. Pierwszy. Drugi był tydzień później. Też fałszywy. To pewnie ze stresu. Za 3 razem Antek już bez żartów pchał się na świat. Bóle trwały 51 godzin, ani na chwilę nie zmrużyłam oczu. Musiałam wytrzymać – dla Antka. 12 lutego 2014 roku o 4:17 pojawił się nasz synek. Nie słyszałam, jak krzyczy... Dopiero za drzwiami zaczął wrzeszczeć, jakby chciał mnie uspokoić, że wszystko będzie dobrze. Leżałam na 3 piętrze, Antoś 15 pięter wyżej. Nie mogłam od razu do niego pójść, Artur robił zdjęcia, a pielęgniarki drukowały. Przeglądałam je tysiące razy. To mój synek, nie mogłam uwierzyć, taki cudowny był.
Środa – to zdecydowanie dzień Antka. W środę się urodził, w środę dokładnie tydzień później miał operację serca. Pierwszą z trzech planowanych operacji przy hipoplazji lewego serca (HLHS). Ta operacja uratowała mu życie. 4 dni wcześniej ochrzciliśmy Antka w klinice. Nikt, kto tego nie przeżył, nie zrozumie, jaki to strach zobaczyć dziecko, mieć je przy sobie, trzymać na rękach, a jednocześnie zaraz móc je stracić. Wszystko działo się tak szybko. Zdecydowaliśmy się na chrzest, chcieliśmy, żeby Ktoś tam na górze go chronił i nad nim czuwał. Pamiętam, że w sali zabaw stał duży czerwony fotel. Gdy nikogo nie było, chodziłam tam i płakałam ze wszystkich sił. Inaczej nie dałam rady.
Antek po operacji miał dwie kropeczki po cewnikowaniu, bliznę po otwarciu klatki i jedną kropeczkę nad blizną – pamiątka po ECMO, które było konieczne, żeby wspomóc serduszko. Siódmego dnia po operacji – znowu w środę, antkowy dzień – nasz synek został odłączony od respiratora i oddychał samodzielnie, a saturacja była na poziomie 80-85%. Później było tylko lepiej. W końcu mogliśmy wrócić do domu.
Narodziny nowej miłości, nowego życia - tak normalnie proste, a tak magiczne i niesamowite. Nie pamiętamy z tego dnia niczego, co mogło tak nas wzruszyć, dodać nam skrzydeł, wiary, że życie jest piękne, że każda chwila jest na wagę złota - zwłaszcza, że nie wiedzieliśmy, co będzie z naszym skarbem. Kiedy już go zobaczyłam, poczułam najmilsze ukłucie w sercu, które kazało mi bezgranicznie kochać. Nie pamiętałam już bólu, który trwał ponad pięćdziesiąt godzin. Był taki delikatny, cichutki i bezbronny, a jaki piękny! Patrzyłam na niego i Artura, który nie mógł od niego oderwać wzroku. Taki obraz oglądam na co dzień i chciałabym, aby już tak pozostało.
Niedawno dostaliśmy kwalifikacje na kolejną operację, z terminem na 28 sierpnia 2014 roku. Zaczynamy naszą walkę od nowa. Tym razem we trójkę. Mamy 3,5 miesiąca, żeby zebrać pieniądze na opłacenie drugiej operacji serca. To jest jedyna droga, aby Antoś mógł żyć z połową serca… Prosimy o pomoc, żeby strach o życie naszego synka zamienić w pewną przyszłość. Żeby brak pieniędzy nie zabrał nam naszego małego chłopca, naszego Antosia. Miłością nie zapłacimy za operację, wylanymi łzami też nie. Dlatego prosimy o przyłączenie się do walki, którą toczymy, najważniejszą w naszym życiu – o życie naszego 3-miesięcznego synka Antosia.
Ewelina i Artur - Rodzice Antosia