Serce Antosia

Zakończenie: 17 Lutego 2014
Rezultat zbiórki
Antoś urodził się 12 lutego 2014 r. o 4:17 przez cesarskie. Ważył 3280 g, miał 50 cm i lekarze mówili, że jest silny :) Operacja była zaplanowana na 19 lutego i odbyła się zgodnie z planem. 3 dni przed operacją rodzice ochrzcili synka w klinice.
Operacja trwała 7 godzin. Tydzień po operacji lekarze zamknęli klatkę piersiową Antosia. Przed przeniesieniem z IT na kardiologię Antoś miał podłączone ECMO, żeby troszkę wesprzeć serduszko po operacji. Ale z dnia na dzień coraz więcej kabelków można było odłączyć. 8 dnia po operacji Antoś został odłączony od respiratora, a kilka dni później po wyjęciu drenu z klatki piersiowej radzi sobie sam bez kabelków i urządzeń.
Dziękujemy za pomoc w przyjściu Antka na świat oraz zoperowaniu jego małego serduszka 💚
Opis zbiórki
Być może nie ma żadnej księgi, w której zapisany jest nasz los. Być może wszystko, co się dzieje, to zwykły przypadek. Być może choroby spadają na tych najsilniejszych, którzy je udźwigną i się nie ugną pod ich ciężarem. Być może… Jedno jest pewne – za kilka tygodni urodzi się mały chłopiec i bez naszej pomocy jego życie jest zagrożone.
Ciąża – podejście drugie. 27 tydzień, już mały człowieczek, widać nosek, paluszki. Zapomina się o bólu po poronieniu niecałe dwa lata wcześniej. Kolejne dziecko będzie silniejsze – tak mówią. Zaciera się w pamięci dzień utraty poprzedniego dziecka, w końcu trzeba żyć dalej z tym smutkiem zakopanym na dnie serca. Dokładnie tego samego dnia, 21 listopada, wizyta u lekarza, żeby sprawdzić, co u Antosia. – Coś jest nie tak z sercem. Trzeba zrobić badanie echokardiograficzne. – mieliśmy nadzieję, że to pomyłka. – Okazało się, że naszemu synkowi nie wykształciła się lewa komora serca (HLHS). Jest to jedna z najcięższych wad serca.
Świat się nam zawalił, łzy same płynęły po policzkach. Wracaliśmy do domu tylko z jedną myślą: żeby Antoś żył. A o kopał tak mocno, jakby chciał, żebyśmy czuli, że jest z nami. Chwilowo zagłuszyłam swój smutek, aby nasz synek nie odczuwał negatywnych emocji. Najpierw utraciliśmy pierwsze dziecko, a teraz, kiedy jesteśmy na półmetku, słyszymy od lekarza, że nasze drugie maleństwo może umrzeć, bo nie ma połowy serduszka…
I cały czas w głowie kłębiło się jedno pytanie: Dlaczego? Dlaczego my? Dlaczego tak późno wykryto wadę? Dlaczego tak boli strach i niepewność? Byłam obrażona na Boga, a jednocześnie modliłam się o uzdrowienie Antka. Gdańscy lekarze nie dawali szans, mówili, że większość dzieci umiera przy pierwszej operacji. A przecież to pierwsza z trzech. Wierzyłam, że istnieje lekarz, który naprawi to małe serduszko bijące pod moją piersią. Tak trafiliśmy do profesora Malca. Zacerował tak wiele serc, że postanowiliśmy powierzyć w jego ręce nasze najcenniejsze serduszko – Antosia.
Za życie naszego dziecka oddamy wszystko, co mamy. Jednak nie mamy tego, co go uratuje – ponad 170.000 zł. Mimo pomocy rodziny i znajomych nie jesteśmy w stanie uzbierać takiej sumy. Antek przyjdzie na świat w połowie lutego 2014. To prawie już, mamy tak mało czasu. Boimy się, że jeśli nie zdążymy uzbierać pieniędzy, ledwo się z nim przywitamy, a już będziemy musieli się żegnać. Mamy siłę, żeby walczyć, ale nasze serca to za mało, żeby zwyciężyć. Prosimy o pomoc w ratowaniu naszego synka.
Ewelina i Artur