Gasnące serce Czarusia woła o ratunek!

Ratująca życie operacja serca u prof. Carottiego
Zakończenie: 28 Sierpnia 2019
Opis zbiórki
Gdy nasz synek śpi, nasłuchuję, czy jego serduszko wciąż bije. Ten miarowy rytm nadaje sens mojemu życiu. Niczego na świecie nie boję się bardziej, niż ciszy. Gdy serce Czarusia się zatrzyma, nasze serca pękną z rozpaczy! Dziś już wiemy, że potrzebna jest kolejna operacja: poszerzenia tętnic i zamknięcia ubytku między komorami. Prof. Carotti jest gotów operować, jednak wcześniej musimy zapłacić olbrzymią dla nas sumę. Bardzo prosimy, pomóżcie ocalić naszego synka. Nie wyobrażamy sobie jutra, jeśli jego w nim nie będzie…
Patrzę na Czarusia, na jego roześmianą buźkę, na łobuzerskie spojrzenie i nie mogę uwierzyć, że w jego ciele jest tykająca bomba. Chore serce — to przez nie w każdej chwili stan synka z dobrego może zmienić się w krytyczny. Wtedy na ratunek może być już za późno… Czaruś jest po jednej operacji w Rzymie, niestety jego serduszko okazało się za małe, by przeprowadzić całkowitą korektę. Musimy tam wrócić jak najszybciej, dlatego bardzo prosimy o pomoc… To, że synek nadal jest z nami, zawdzięczamy także Wam — ludziom o wspaniałych sercach, które zechciały uratować to jedno, malutkie. Potrzebujemy Was kolejny raz, bo sami nie damy rady…
Cała ciąża i poród nie wskazywały, że z Czarkiem jest coś nie tak. Przyszedł na świat przez cesarskie cięcie i tylko to sprawiło, że żyje. Ale to był przypadek, bo lekarze nie spodziewali się powitania na świecie chorego dziecka. Dopiero później dowiedziałam się, że naturalnego porodu by nie przeżył — za duży wysiłek dla jego chorego serduszka. To był pierwszy cud w jego życiu. Po porodzie położyli mi synka na brzuchu. Czułam jego ciepło, ale nie widziałam go. Otępiały mnie środki przeciwbólowe. Potem go zabrali aż na 4 dni… Lekarza zaniepokoił oddech Czarka — bardzo płytki, urywany. Synek oddychał z trudem, walcząc o każdy haust powietrza! Przyczyna została odkryta niedługo potem.
Lekarze stwierdzili u Czarusia ciężką wadę serca — skrajną postać zespołu Fallota. Oznacza to, że mój synek ma ubytek w przegrodzie międzykomorowej, zwężenie drogi odpływu z prawej komory, przemieszczenie aorty na prawo, nad przegrodę międzykomorową, przerost prawej komory. Gdy pozwolili mi w końcu zobaczyć moje dziecko, nie mogłam powstrzymać łez. Przecież mieliśmy wrócić do domu, gdzie czekali siostra i brat Czarusia! Zamiast tego pierwsze tygodnie swojego życia synek spędził w szpitalnym łóżeczku, walcząc o każdy oddech. Nie mogli go jednak operować — był zbyt mały. Wypisali nas więc do domu i zlecili kontrole. Zostaliśmy sami — my i obezwładniający strach...
Zamiast spać, pilnowałam, czy mój synek nadal oddycha, a jego serduszko bije. On, jakby nie wiedząc, że jest śmiertelnie chory, uśmiechał się do nas najpiękniejszym uśmiechem świata… Do pierwszej kontroli został tydzień, gdy stało się to, co do dzisiaj sprawia, że uginają mi się kolana. Czaruś zachłysnął się nagle i nieoczekiwanie, przestał oddychać. Siniał, był zimny, a ja z rozpaczą go reanimowałam. Robiłam masaż tego małego serduszka, które prawie umarło… Pognaliśmy do szpitala, a lekarze szykowali się już na operację ratującą życie. Okazało się jednak, że Czarek cierpi na refluks i związane z tym zachłystowe zapalenie płuc. O operacji nie było mowy…
Konsultowało go wielu lekarzy, ale nie mieli pomysłu, co zrobić z moim synkiem… Zaproponowali operację, ale dopiero wtedy, gdy już będzie bardzo źle. Potem kolejną i następną… W końcu jednak dostaliśmy odpowiedź z Rzymu, od prof. Carottiego, z którym również konsultowali się “nasi” lekarze. Wtedy okazało się, że dla Czarka jest nadzieja! Po raz pierwszy poprosiliśmy o pomoc, a jej ogrom przerósł nasze oczekiwania. Wystarczył niecały miesiąc, a już były środki na operację! Całe życie będziemy za to wdzięczni.
25 października 2017 r. Czarek przeszedł pierwszą w życiu operację ratującą jego serduszko. Wykonano wtedy całkowitą unifokalizację, czyli połączenie wszystkich naczyń krążenia obocznego w całości i połączenie z aortą. Następnie doktor wstawił szant pełniący funkcję brakującego pnia płucnego. Nie udało się jednak zamknąć ubytku międzykomorowego — serduszko Czarusia nie było jeszcze na to gotowe…
Kilka dni później Czarek ponownie pojechał na salę operacyjną, wystąpiły komplikacje, których nikt się nie spodziewał. W serduszku Czarka powstał wyciek spowodowany za dużym ciśnieniem. Synek w tym dniu przeszedł kolejne cewnikowanie serca i od razu po tym badaniu trafił na salę operacyjną, gdzie wykonano kolejną już operację ratującą jego życie. W trakcie tej operacji wymieniono szant na homograft, poszerzono tętnice, które nie urosły od serduszka do płuc. Czaruś nieustannie jest pod kontolą kardiologa. Rok po operacji był zabieg cewnikowania w Polsce, udało się poszerzyć tętnice, ale ostatnie badanie wykazało, że nie rosną razem z Czarkiem…
Musimy jak najszybciej wrócić do Rzymu. Tam prof. Carotti podczas operacji poszerzy tętnice i być może uda się też zamknąć ubytek, przez który w serduszku Czarka krew natleniona mieszą się z tą nienatlenioną. Tylko dzięki operacji serce synka będzie mogło dalej bić! Musimy zapłacić blisko 30 tysięcy euro, to dla nas niewyobrażalna suma. Goni nas czas, a strach jest towarzyszem każdego dnia. Pomóżcie nam ocalić synka, bardzo prosimy...
Mama i Tata Czarusia