W braciach siła

Zakończenie: 31 Grudnia 2014
Opis zbiórki
Miałem 8 lat, kiedy na świecie pojawił się mój młodszy brat Mateusz… Pamiętam, że z dnia na dzień wszystko się odmieniło… Po powrocie ze szpitala moja mama była przygnębiona, a tata milczał… Nikt nie potrafił mi wytłumaczyć co się stało. Niewiele rozumiałem z tego, co się wtedy działo w naszym domu. Byłem małym zagubionym chłopcem, który każdego wieczoru z ukrycia dostrzegał spływające po policzkach łzy rodziców, nie znając przyczyny...
Los bez uprzedzenia wskazał na moją rodzinę, nie pytając nikogo o zdanie. Sytuacja, w której na nowo musieliśmy się odnaleźć, przerosła nas wszystkich… Pogubiłem się. Stchórzyłem. Nie rozumiałem choroby, jaka spotkała mojego brata, sytuacji finansowej, w której znaleźli się moi rodzice. Nie potrafiłem odnaleźć się w tej trudnej sytuacji i dostrzec drogi ze światełkiem nadziei. Nie potrafiłem pytać… błądziłem… Szukałem odskoczni, która pomoże mi zapomnieć, pomoże mi stać się kimś innym niż jestem. Wybrałem najgorzej jak mogłem...
Jedyną osobą, która nawet przez moment nie zwątpiła, była nasza mama. Tylko ona, pomimo ogromnej rozpaczy rozdzierającej serce, potrafiła znaleźć w sobie tyle siły, by walczyć o życie mojego brata. Nie szukała litości ani słów wsparcia. Na dobre i złe, w biedzie i chorobie bezwarunkowo kochała… Nie zadawała pytań. Ona po prostu była. Wierzyła, że lepsze dni są jeszcze przed nami… Ja uciekłem. Odciąłem się od najbliższych…
Rok temu, po kilkunastu latach błądzenia, na swojej drodze spotkałem ludzi, którzy we mnie uwierzyli. Pomogli mi wyrwać się ze szponów nałogu… To oni dali nadzieję, że warto. Że jest o kogo walczyć. Że zawsze coś można zrobić… Otworzyli mi oczy, nauczyli patrzeć i dostrzegać to, czego nigdy wcześniej pojąć nie potrafiłem…
Mój brat od urodzenia cierpi na dziurowatość mózgu, dwubiegunowe porażenie dziecięce, padaczkę. Cierpienie, jakiego doświadczył, nie znało litości. Nie miało końca. Dzieciństwo naznaczone smutkiem nie było kolorowe… Mateusz w tym ogromnym bólu – nigdy nie został sam. Ciepłe, pełne miłości spojrzenie mamy nie opuszczało strapionego brata nawet przez chwilę. Przez wiele lat tej ciężkiej i nierównej walki mojej mamy o życie brata byłem gdzieś obok, zupełnie nieobecny w życiu mojej rodziny. Nie wierzyłem, że mogę pomóc, coś zmienić.
Ludzie, którzy pojawili się na mojej drodze, nauczyli mnie wierzyć. To mój jedyny brat… Kocham go i kocham moją rodzinę. Minęło wiele czasu, wylanych zostało wiele gorzkich łez, zanim nauczyłem się o tym mówić. Moi rodzice to skromni ludzie o wielkich sercach. Oddaliby swoje, by choć na chwilę ukoić boleść na twarzy Mateusza.
Wróciłem. Nabrałem siły by pomóc, wspierać i zrobić wszystko, co możliwe, by odmienić życie naszej rodziny. Mój jedyny brat już nigdy nie będzie zdrowy. Wiem to. Pragnę walczyć o jego godne życie. To mama dba o to, by zapewnić codzienną rehabilitację, która uchroni jego ciało przed całkowitym kalectwem. Od roku, kiedy nasza rodzina znowu jest w komplecie, nasze życie się zmieniło… Mateusz zaczął nabierać wagi, częściej się uśmiecha, zaczął intensywnie rosnąć. Wiem, że czuje naszą obecność, bliskość i to, że jesteśmy wszyscy razem. Mateusz wszedł w fazę intensywnego wzrostu. Staje się coraz cięższy, a lat rodzicom nie ubywa. Pragniemy zebrać środki, które pomogą nam zamontować podnośnik oraz przystosować łazienkę dla osoby niepełnosprawnej, aby odciążyć rodziców i ulżyć Mateuszowi.
Po wielu lata, Michał odnalazł sens życia i rozpoczął nowy etap u boku swoich najbliższych. Odnalazł w sobie to, co utracił przed laty… Wiarę. Czy i Ty znajdziesz w sobie tyle siły, by za jeden uśmiech podarować to co masz najcenniejszego – swoje dobre serce?