Szansa na wolność od piekła choroby

turnus terapeutyczny dla osób chorujących na zaburzenia odżywiania
Zakończenie: 3 Października 2016
Rezultat zbiórki
Szanowni Państwo!
Z całego serca dziękuję za wsparcie finansowe mojego leczenia. Pobyt w ośrodku dał mi nadzieję na normalne życie bez uwiązania w sidłach choroby. Mnogość terapii, całodobowa opieka oraz rodzinna atmosfera sprawiają, że każda pacjentka powoli odzyskuje poczucie wartości siebie i wiarę. Fundacja nie zostawiła mnie samej. Cały czas mam kontakt z Założycielami Ośrodka a także kontynuuję terapię u wyjątkowego psychoterapeuty, z którym rozpoczęłam długotrwały proces powrotu do zdrowia na turnusie. Leczenie zaburzeń odżywiania i depresji wymaga dużo czasu. Niezbędne jest też wsparcie, które w stu procentach otrzymałam od całej kadry Światełka. Dzięki czasie spędzonym w ośrodku nauczyłam się walczyć z chorobą, walczyć o siebie.
Marta Rosiejak
Opis zbiórki
Moja choroba jest jak nowotwór, który ciągle wraca. Wznowa pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie, wtedy, kiedy wydaje mi się, że to już koniec, że mogę cieszyć się pięknem życia. Ale choroba jest silniejsza. Wraca jak bumerang, niszcząc mnie, roztrzaskując marzenia, rujnując plany. Jestem bezbronna. Jedyne, co mi pozostało, to cicho prosić, bo ciche błaganie to też krzyk, krzyk o pomoc…
Zaburzenia odżywiania to koszmar, który trwa u mnie już od 6 lat. Niektórzy mogą uważać, że sama ściągnęłam go na siebie, nie zdawałam sobie jednak sprawy, że zamieni moje życie w piekło. Że zniszczy to, na czym najbardziej mi zależało. Że sprawi, że będę na samym dnie, na którym jest tylko rozpacz, brak nadziei na szczęście, na lepsze jutro. Nie pragnę niczego innego niż wydostać się z tego koszmaru, ale sama nie umiem, nie potrafię… Tak bardzo potrzebuję Twojej pomocy.
Kiedy miałam 4 lata, zaczęłam tańczyć w balecie. Szybko stał się dla mnie nie tylko pasją, ale sposobem na życie, a może nawet całym życiem… Nie było łatwo, ale kiedy tańczyłam, to czułam, że naprawdę żyję. Wszystko zmieniło się jednak, kiedy opuściłam mury podstawówki i poszłam do gimnazjum. Nowa szkoła, nowe otoczenie, nowe koleżanki, z którymi nie mogłam znaleźć wspólnego języka… Jednocześnie zaczęłam dojrzewać, a moje ciało zaczęło nabierać kobiecych kształtów. Nie akceptowałam siebie. Porównując się do koleżanek w lustrze na sali baletowej, czułam się niewystarczająco szczupła, niewystarczająco dobra, niewystarczająco idealna. Postanowiłam schudnąć. To miało być tylko kilka kilogramów, dzięki straceniu których poczuję się lepiej. Odchudzanie szybko stało się jednak moją obsesją. Do dziś pamiętam skrupulatne liczenie każdej kalorii, odmierzanie porcji posiłków, codzienne wchodzenie na wagę. Potem zaczęły się kilkudniowe głodówki. Nawet nie wiem, kiedy straciłam kontrolę. Kiedy moja samoocena zaczęła zależeć od tego, ile kilogramów widzę na wadze, a wciąż uważałam, że to za dużo, wciąż szukałam nowych sposobów, żeby schudnąć… Wkrótce myślałam tylko i wyłącznie o tym.
Wkrótce powodu kłopotów ze zdrowiem musiałam zrezygnować z baletu. 10 lat moich ciężkich treningów, karkołomnej pracy, łez, wyrzeczeń, ale też niesamowitego szczęścia i sukcesów poszło na marne. Zawalił mi się świat. Moje marzenia, plany, związane z baletem… wszystko przepadło. Cały swój świat musiałam zbudować od początku. Z trudem udało mi się pozbierać. Opanowałam swoje emocje, wyrzuciłam wagę, zaczęłam jeść i ignorować podszepty choroby. Udało mi się zwyciężyć! Byłam święcie przekonana, że ten etap jest już za mną i nigdy już nie wróci.
Niestety, tak bardzo się pomyliłam…
Zaburzenia jedzenia to podstępna choroba. Niczym przerzut w nowotworze zaatakowała mnie ponownie. Wystarczyło drobne załamanie, żeby wszystko wróciło - ciągłe przekonanie, że źle wyglądam, że muszę schudnąć… Zaczęło się błędne koło – liczenie kalorii, ważenie. Początkowo schudłam 16 kilogramów. Potem, w najcięższych chwilach, jeszcze 7... Chciałam z tym walczyć, czułam, że życie ponownie wymyka mi się z rąk. Wpadłam w depresję. Płakałam, czułam się beznadziejna, nic nie warta. Głowę wypełniały mi najczarniejsze myśli. To, co dotychczas sprawiało mi przyjemność, przestało mieć znaczenie. Wydawało mi się, że już nigdy nie będę szczęśliwa.
Próbowałam szukać pomocy w moim miejscu zamieszkania. Nie znalazłam jej jednak, wciąż trafiając na osoby, które nie wiedziały, jak radzić sobie z zaburzeniami odżywiania. Uważano, że wymyślam, wpędzano w poczucie winy. Powoli umierała we mnie nadzieja na zdrowe, normalne życie. Jej iskierkę rozpalił ośrodek, specjalizujący się w leczeniu osób z zaburzeniami odżywiania, osób takich jak ja. To pierwsze miejsce, w którym mogę podjąć sensowne i w pełni profesjonalne leczenie. Moja choroba jest bardzo ciężka do pokonania, bo jej źródło tkwi głęboko we mnie, a w Polsce jest szalenie mało specjalistów zajmujących się tym problemem. Tam jednak mam szansę otrzymać fachową pomoc. Po raz pierwszy wierzę, że mogę naprawdę wygrać z chorobą.
Jestem młodą dziewczyną, całe życie przede mną. Mam tylko 19 lat, dostałam się na wymarzone studia. Bardzo chcę założyć rodzinę, być mamą, zbudować szczęśliwy i bezpieczny dom. Mam kochającą mamę i siostrę, wspaniałego chłopaka, którzy jednak, mimo ogromnego wsparcia, nie są w stanie mi pomóc. Ja nie jestem w stanie sobie pomóc.
Dlatego proszę o pomoc Ciebie. Daj mi szansę na to, bym w końcu mogła uwolnić się od piekła choroby. Obiecuję Ci, że jej nie zmarnuję, że dam z siebie wszystko, żeby w końcu wyzdrowieć i zacząć naprawdę żyć…