❣️ Głośny krzyk cichego serduszka – potrzebna pomoc!

rehabilitacja neurologopedyczna i roczny zapas pasków do mierzenia krzepliwości
Zakończenie: 24 Grudnia 2019
Opis zbiórki
Pierwsze chwile z dzieckiem matka powinna spędzić w domu. Dom daje poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Gdy urodził się Szymek, dom stał się tylko wspomnieniem. Czuwalłam przy szpitalnym łóżeczku i drżałam ze strachu…
Życie naszego synka już kilkakrotnie gasło w rytm małego serduszka, które z każdą minutą biło ciszej i wolniej… Krytyczna wada serca próbowała odebrać mu oddech, wabiła w ciemność. Siostrą bliźniaczką wad serca jest właśnie śmierć, bo to rytmiczna praca serca sprawia, że życie trwa. Jeśli serce niedomaga - umieramy!
O wadzie serca Szymonka dowiedziałam się chwilę po porodzie. Artezja zastawki tętnicy płucnej, hipoplazja prawej komory, ubytek międzykomorowy, przetrwały przewód tętniczy, drożny otwór owalny i zwężenie lewej tętnicy płucnej... Obce pojęcia, oznaczające nieprawidłowości w budowie serca Szymonka, spadały na mnie jak ciosy. W jednej chwili cieszyłam się narodzinami swojego synka, który miał być zdrowy – potwierdzały to wszystkie badania prenatalne… W drugiej okazało się, że Szymon musi natychmiast trafić na stół operacyjny, bo jeśli jego serce nie trafi w ręce chirurgów, za chwilę przestanie bić.
6 dni po narodzinach Szymonek przeszedł pierwszą operację. Niestety pojawiły się powikłania. Krew wylała się do mózgu, nastąpiło niedotlenienie. Kolejne dwa tygodnie to była wyłącznie niepewność. Drżenie rąk, niespokojny oddech, nieprzespane noce…
Szymon ma za sobą 3 operacje na otwartym sercu i 5 cewnikowań. Jest pod opieką lekarzy w Polsce, ale też Kliniki Uniwersyteckiej w Munster, jednego z najlepszych ośrodków kardiochirurgicznych w Europie, gdzie operuje się dzieci z najcięższymi wadami serca. Dzieci takie jak Szymek.
Zbyt często myślę o śmierci. W szpitalu widziałam takich rodziców, w których oczach na zawsze gasło światło. W jednej chwili ich twarze zapadały się w sobie, uśmiech znikał bezpowrotnie, zastępowany przez ból. Ich głos cichł, zmieniając się w pełen bólu szept. Gdy ma się poważnie chore dziecko, w każdej chwili można zostać takim rodzicem.
Moje życie od 3 lat skupia się na tym, żeby Szymuś mógł żyć. Synek jest znacznie słabszy, rozwija się wolniej… Cóż – gdy inne dzieci zaczynały raczkować, chodzić, mówić, on walczył o życie… Serduszko niedomagało, narządy były niedotlenione. Wymaga długotrwałej rehabilitacji, by nadrobić zaległości. Miesięczny koszt to kwota 2500 zł. Dodatkowo synek wymaga codziennego mierzenia poziomu krzepliwości krwi (wskaźnik INR). Niestety, paski do oznaczania poziomu nie są refundowane przez NFZ, a to też dodatkowy koszt…
Robię wszystko, żeby wywalczyć synkowi przyszłość. Z tą wadą serca można żyć, są dorośli ludzie, chorzy na to samo co Szymek, którzy nigdy nie zostaną sportowcami, ale tworzą kochające rodziny. Wada serca wcale nie oznacza wybrakowanego życia!
Życie z chorym dzieckiem to strach, nie wiedzieć, kiedy serduszko synka będzie na tyle silne, żeby równo, jednostajnie bić. Nie wiedzieć, co będzie dalej. Strach. Ktoś powie – bezradność. Bezsilność to najgorsze uczucie, dlatego proszę o pomoc dla synka. Dwa razy pomogliście uratować jego serce. Proszę, ratujcie teraz jego przyszłość, jeszcze raz.