Uśmiech nad przepaścią

specjalistyczne łóżko z regulacją do pozycji siedzącej
Zakończenie: 14 Września 2015
Rezultat zbiórki
Pomimo nieszczęścia jakie nas spotkało to o wiele łatwiej jest nam żyć, nie tracić nadziei na lepsze jutro. Świadomość, że są wśród nas ludzie o tak wielkich sercach bardzo pomaga.
Pomoc finansowa jaką otrzymaliśmy od Was kochani umożliwiła nam zakup wymarzonego, specjalistycznego łóżka. Jednocześnie pragniemy poinformować, że w Fundacji Elbląg udało się zebrać środki na zakup wysokiej klasy materaca przeciwodleżynowego, który świetnie współgra z łóżkiem.
Komfort leżenia na nowym łóżku i materacu jest nieporównywalny ze starym i wysłużonym sprzętem. Odkąd mamy nowy sprzęt to opieka nad tatusiem jest dużo łatwiejsza, a wszystkie zabiegi pielęgnacyjne przebiegają dużo sprawniej i szybciej. Dodatkowym plusem jest pozycja siedząca łóżka, która jest bezcenna przy zmianach pozycji osoby sparaliżowanej. W imieniu tatusia i całej rodziny pragniemy z całego serca podziękować Wszystkim Darczyńcom, którzy nas wsparli finansowi i nie tylko. Dziękujemy!!!
- RODZINA
Opis zbiórki
Wiemy, jak się z nim porozumieć. „Tak” – delikatnie marszczy czoło, „nie” – wykonuje minimalny ruch głową. Dużo mówimy, zapowiadamy każdy ruchu, opowiadamy o planowanych zabiegach. "Poruszenie palcem" – mobilizuje zapał do dalszej walki. Zdarza się, że nie reaguje na dotyk, głos… Nie tracimy wówczas nadziei wierząc w dobry czas.
Pan Henryk był okazem zdrowia. Pełen radości, kochał życie. Nigdy nie chorował, nie narzekał, nie skarżył się.. Całe życie poświęcił pracy przy niewielkim gospodarstwie i wychowaniu córki i syna. Największym szczęściem była dla niego rodzina. W 2010 roku tuż przed świętami Bożego Narodzenia zaczął skarżyć się na silny ból głowy. Choroby całe życie omijały go, dlatego nieustający od kilku dni ból głowy od razu postanowił skonsultować z lekarze. Na ból otrzymał leki przeciwbólowe i skierowanie na tomografię komputerową. Okres świąteczny, koniec roku i wiele innych „ważnych” czynników sprawiły, że badanie miało się odbyć dopiero w styczniu kolejnego roku. Niestety Pan Henryk go nie doczekał.
27 grudnia tuż po świątecznym obiedzie Pan Henryk wyszedł na ogród, przewrócił się i stracił przytomność. Rozbiegane, nieobecne oczy z każdą minutą powiększały dystans między nami, a tatą. Nieruchome ciało, bezwładna głowa i brak reakcji na nasz przeraźliwy krzyk, dźwięk sygnału nadjeżdżającej karetki i proste polecenia lekarzy. Szpital i diagnoza, po której nasze życie już nigdy nie wróciło na dawne tory. Ogromnych rozmiarów tętniak w głowie pękł i zalał 80% mózgu Pana Henryka.
Nie wiadomo jak długo tętniak pomieszkiwał w głowie taty i dlaczego pękł. Być może siedział tam, nie dając o sobie znać od wielu lat. Możliwe jest również, że pojawił się niespodziewanie i od razu doprowadził do ogromnego spustoszenia, powodując niedowład czterokończynowy, wywołując napady padaczkowe i co najgorsze zrywając bez uprzedzenia, kontakt ze światem, z najbliższymi. Niezliczona ilość pikających sprzętów utrzymywała przez wiele tygodni Pana Henryka przy życiu. Rurka w nosie, utrzymywała oddech, zaś rurka umieszczona tuż koło pępka dostarczała pokarm.
Po miesiącu, gdy stan ustabilizował się, a lekarze zakończyli ”leczenie - ratowanie życia” Pan Henryk otrzymał wypis. Pierwsze pytanie: Co dalej? Placówka opiekuńczo-lecznicza miała być krokiem w stronę oswajania nowej rzeczywistości. Czas pobytu pół roku. Był to czas, w którym między chwilami spędzonymi przy łóżku taty i uroczystych chwilach wspólnego milczenia, było przystosowywanie domu do „powrotu” taty. Sprzedaliśmy całą gospodarkę, aby móc wyremontować dom: pozbyć się progów, poszerzyć futryny, przystosować salon na pokój kąpielowy dla taty i zakupić specjalistyczne używane łóżko, z którym od chwili wypadku Pan Henryk się nie rozstaje. Pomoc i życzliwość pracujących w placówce ludzi, w najtrudniejszych dla nas chwilach, okazała się niezbędna. Tam nauczyliśmy się nowej codzienności i opieki nad tatą, a było to niezbędne, aby mógł wrócić do domu.
Gdy byłam mała, tata był zawsze przy nas. To on uczył nas jeździć na rowerze, ocierał każdą łzę, przy chorobie nie opuszczał naszych łóżeczek. Całe życie dawał przykład jak pomagać i nie być obojętnym na cierpienie innych. Po wielu latach, już dorośli nauczeni pomagania, nie potrafiliśmy z obojętnością czekać na jego śmierć.
Przez lata Pan Henryk pragnął przekazać swoim dzieciom najważniejsze wartości takie jak bezinteresowna pomoc i wrażliwość na cierpienie innych, nie spodziewając się, że kiedyś sam będzie potrzebował pomocy. Mimo cierpienia i bólu, miłości i wzajemnego wsparcia w ich domu nie brakuje. Przez lata troskliwie opiekowali się tatą starając się być lekarstwem na kolce cierpienia, które los wbija w ich poranione serca. Teraz, gdy brakuje środków finansowych na zakup sprzętu zwracają się z prośbą o wsparcie. Łóżko, na którym nieustannie od 5 lat leży Pan Henryk zepsuło się. W materacu wyleżana jest dziura, kółeczka blokują się, uniemożliwiając przemieszczenie się do pokoju kąpielowego. Potrzebne jest nowe, specjalistyczne łóżko z regulowanym podparciem, dzięki któremu Pan Henryk po 5 latach, będzie mógł zobaczyć coś więcej niż sufit.