Proszę o pomoc dla synka - ten cud nie może zostać zmarnowany...

terapia komórkami macierzystymi - 2 podania
Zakończenie: 2 Stycznia 2019
Opis zbiórki
Tymek i Amelka - bliźnięta, nasze kochane dzieci. Wraz z ich pojawieniem się na świecie przyszło ogromne szczęście, ale też ogromny niepokój o przyszłość… 32 tydzień ciąży to zdecydowanie zbyt szybko, jednak nie mogliśmy dłużej czekać. Od chwili porodu wiedzieliśmy, że nasz dzieci będą miały trudniej, że czeka je walka o sprawność i zdrowie. Nie wiedzieliśmy jednak, że będzie aż tak źle...
Gdy bliźniaki skończyły 3 miesiące, rozpoczęła się rehabilitacja. Miały zwiększone napięcie mięśniowe i ćwiczenia powinny temu zaradzić. Wcześniaki o wiele trudniej nabywają nowe umiejętności, dlatego nie martwiliśmy się tym, gdy zaczęły siadać dopiero po skończeniu roczku, dużo później też nauczyły się chodzić. Wydawało się, że Amelka świetnie sobie radzi - to nas uspokajało. Jednak Tymuś miał większe problemy…
Mijały tygodnie, a on ciągle nie mówił, ani jednego słowa. Na domiar złego w ogóle nie reagował. Miał jakby swój świat, do którego nikt nie miał dostępu. Mi - jego mamie - dodatkowo łamało się serce, bo synek nie dostrzegał mojej obecności! Nigdy nie chciał się przytulić, uśmiechnąć… Gdy wracałam z pracy po wielu godzinach, córeczka piszczała z radości, chciała się bawić. Dla Tymka to było obojętne - równie dobrze mogłoby mnie w ogóle nie być…
Dla rodzica małego dziecka to naprawdę ogromny smutek i powód do zmartwień. Na początku naszej rodzicielskiej drogi wyobrażamy sobie, że najbliższe lata będą wypełnione czułością, miłością, przytulaniem… Autyzm synka tego wszystkiego nas pozbawił. Właśnie taka zapadła diagnoza, gdy Tymek skończył 3 latka…
To był cios, jednak podnieśliśmy się i robiliśmy wszystko, by nasze dziecko miało jak największe szanse na normalną przyszłość. Oznaczało to jeszcze więcej zajęć, jeszcze więcej godzin rehabilitacji, a więc także wyższe koszty. Powiedzieliśmy sobie: trudno, inni mają gorzej, damy radę! I chyba wtedy, jak na złość, los zadał nam kolejny cios…
Pielęgniarka w przedszkolu specjalnym, do którego chodził Tymek powiedziała, że synek jest jeszcze bardziej ospały niż zazwyczaj i podejrzewa u niego cukrzycę. W domu zmierzyliśmy poziom cukru - miał aż 500, a norma to maksymalnie 120! Pędem pojechaliśmy do szpitala. Kolejne badanie wykazało jeszcze wyższy poziom cukru - aż 700! Właściwie w ostatniej chwili trafiliśmy pod opiekę lekarzy. Powiedzieli nam, że prawie doszło do zakwaszenia organizmu i innych niebezpiecznych powikłań. W przypadku cukrzycy to może się skończyć nawet śpiączką, a najgorszych sytuacjach - śmiercią!
Nasze życie kolejny raz wywróciło się do góry nogami. Tymek musiał przejść na specjalną dietę, która pomoże utrzymać poziom cukru w normie. Przez pierwszy miesiąc od diagnozy co kilka godzin musieliśmy wkłuwać się w jego paluszki, by zmierzyć poziom cukru. To przynosiło synkowi mnóstwo bólu i stresu. Wtedy zapadła decyzja o zakupie specjalnej pompy insulinowej. Niestety - to i jej utrzymanie poważnie obciążyło nasz budżet, ale za to synkowi znacznie ułatwiło życie!
Cały czas szukamy sposobu, by pomóc Tymkowi. Bardzo wierzyliśmy, że w końcu z jego ust usłyszymy pierwsze słowa… Szansą na to okazały się komórki macierzyste!
Już po pierwszym podaniu nastąpił cud - synek przyszedł do mnie i powiedział: “mama, chcę kanapkę”. To były pierwsze słowa, które usłyszałam z jego ust! To było całe, pełne zdanie, wyrażające to, że Tymek mnie zauważa, że mówi, czego potrzebuje! Byłam w szoku i choć miałam nadzieję na poprawę, nie chciałam się nastawiać. Brak efektów spowodowałby jeszcze większy zawód.
Obecnie jesteśmy już po trzech podaniach, nastąpił ogromny postęp. Synek jest w stanie wypowiedzieć kilka zdań, zauważa naszą obecność, potrafi się sam bawić, dłużej skupiać uwagę. Żeby zakończyć terapię i utrzymać efekty, konieczne są jeszcze dwa podania komórek. Kolejne już 2 stycznia! Niestety, na to już nas nie stać… Dlatego bardzo prosimy o pomoc dla Tymusia, by nie zmarnować naszego “cudu”!
Ania, mama Tymka