"Mamo, bolą mnie włoski...". Guz mózgu wrócił – ratujmy Amelkę!

Protonoterapia w niemieckiej klinice w Essen – szansa na życie dla Amelki
Zakończenie: 10 Września 2018
Opis zbiórki
Nasze dziecko umiera na raka, a my umieramy ze strachu przed najgorszym. Walczymy z dwoma potężnymi przeciwnikami – z rakiem i z czasem. Amelka mogłaby rozpoczynać leczenie teraz, bo lekarze z kliniki w Essen już na nas czekają. Niestety razem z kwalifikacją do protonoterapii otrzymaliśmy kosztorys. Poznaliśmy cenę życia naszej córeczki. Musimy ją jak najszybciej zapłacić, żeby córeczka mogła rozpoczynać leczenie!
Amelka ma za sobą trzecią wznowę, jest wycieńczona długim leczeniem. Jeśli nowotwór wróci znów, nasze dziecko tego nie wytrzyma.
Grudzień 2012 – wtedy zaczyna się nasz dramat. Któregoś dnia Amelka skarży się, że boli ją główka. Z czasem ból zaczyna być nie do wytrzymania – do tego stopnia, że Amelka kopie nóżkami i głośno płacze. Nie czekamy długo, bo przecież takich objawów u dziecka się nie ignoruje. Pediatra jednak uspokaja, wręcza nam receptę na środki przeciwbólowe i każe wracać do domu. Niestety – za 3 dni jest jeszcze gorzej. Amelka wymiotuje, traci równowagę na prostej drodze, plączą jej się nóżki, myli słowa, zapomina, jak nazywają się przedmioty, które do tej pory znała. Tak naprawdę nie poznajemy własnego dziecka…
Amelka ma wtedy niecałe 3 latka, a w jej głowie rośnie już wielki guz, który będzie próbował nam ją odebrać. Izba przyjęć, skierowanie na tomografię główki i dokładne badanie – potem wszystko już toczy się bardzo szybko. Kilka chwil w gabinecie lekarza wystarcza, żeby rzeczywistość zamienić w dramatyczną walkę o życie dziecka, w miesiące spędzone na onkologii dziecięcej.
Życie ma dla nas najgorszy scenariusz. Dowiadujemy się, że nasze dziecko choruje na raka, że od teraz słowo “nowotwór” będziemy odmieniać przez wszystkie przypadki. Wynik badań histopatologicznych nie pozostawia złudzeń – guz mózgu, wyściółczak anaplastyczny, III stopień złośliwości. Na samej górze kartki z wynikiem imię i nazwisko naszego ukochanego dziecka. Lekarz przedstawia nam plan działania – 18 miesięcy wyczerpującego leczenia.
Zaczyna się chemioterapia. Mamo, bolą mnie włoski… – do żył córeczki płyną litry chemii, która ma zniszczyć komórki nowotworowe, włosy wypadają garściami. Takie dawki potrafią całkowicie wyniszczyć dorosłego człowieka, a co tu dopiero mówić o małej, kruchej trzylatce? Po operacji na główce zostaje “kreseczka” – ślad po spotkaniu lekarzy z najgroźniejszym wrogiem. Resztki guza mają usunąć kolejne chemie i, po kilku miesiącach, faktycznie tak się dzieje. Guz nie odrasta – jest czysto! Wreszcie słyszymy jakieś pozytywne informacje, wreszcie ktoś daje nam nadzieje, a nie ją zabiera. Na ostatni, dwudziesty już, cykl chemii jedziemy w czerwcu 2014. Amelka jest wtedy po 200 kroplówkach z chemią… Wtedy tak bardzo wierzyliśmy, że ten koszmar nie wróci, że opuszczając oddział onkologii, opuszczamy go na zawsze. Od życia dostajemy 3 miesiące spędzone w domu.
Chemia, jak się okazało, blokowała tylko rozrost komórek nowotworowych, ale nie niszczyła ich. Kiedy kończymy jej podawanie, guz zaczyna rosnąć znów. Jest wrzesień 2014 roku. Nasz koszmar wraca .W styczniu 2015 kolejny rezonans, guz dalej rośnie, jest większy o 2 mm. W kwietniu zapada decyzja o kolejnej operacji główki Amelki. Znów znajdujemy się na tym samym ringu – z bardzo złośliwym nowotworem przed sobą. Pęka nam serce na widok rozczarowania w oczach Amelki. Ma już wtedy 5 latek – dużo więcej rozumie. W ciągu roku włoski Amelii ładnie odrosły, a teraz znowu musi godzić się z ich utratą. Dzięki pomocy dobrych ludzi po chemioterapii trafiamy na protonoterapię do Niemiec. Leczenie przynosi skutek. Opuszczamy mury kliniki z informacją, że guza już nie ma. Cały czas kontrolujemy główkę Amelki. Czysto jest przez 3 lata. Aż do czerwca 2018 roku…
Dzisiaj Amelka ma 8 lat. Choruje od pięciu. Jej życiem dyryguje rak, który powraca jak bumerang. W czerwcu tego roku badania wykazują drugą wznowę nowotworu. W głowie Amelki znów tyka bomba, która tak naprawdę w każdej chwili może wybuchnąć.
Na początku sierpnia Amelka przeszła trzecią już operację usunięcia guza w klinice w Tubingen. Aktualny rezonans z 27 sierpnia potwierdził sukces operacji – czysto. Żeby tym razem nie doszło do wznowy, trzeba jednak kontynuować leczenie.
Klinika w Essen zakwalifikowała Amelkę do powtórnej terapii protonowej. Chemioterapia byłaby dla nas ogromnym ryzykiem. Nasza córeczka przyjęła już tyle chemii, że każda kolejna jest zagrożeniem, że dłużej już nie wytrzyma.
Po raz trzeci stajemy oko w oko z rakiem i z całych sił wierzymy, że tym razem nowotwór nie wróci. Prosimy Cię, pomóż nam ocalić życie naszego dziecka...