Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Walka matki o życie dziecka. "Guz mózgu ją zabija – ja błagam o jej życie!"

Wiktoria Pielak
Cel zbiórki:

Leczenie guza mózgu: chemioterapia i immunoterapia w klinice IDOI w Monterrey

Zgłaszający zbiórkę: Fundacja KAWAŁEK NIEBA
Wiktoria Pielak
Warszawa, mazowieckie
guz mózgu Pineoblastoma IV stopień złośliwości
Rozpoczęcie: 14 Maja 2018
Zakończenie: 14 Września 2018

Rezultat zbiórki

Dzisiaj na stronie poświęconej walce Wiktorii pojawił się wpis, który złamał nam serca:

"Kochani... Nadeszła najgorsza chwila, nasze serca pekly na kawałki

Wikusia - odeszła dziś o 4:30.
odeszła do Domu Pana Boga...Tam, gdzie już nie cierpi, nie ma bólu...".

Nie ma bólu i łez, ale pozostała pustka, której nigdy nikt nie zapełni. Nie ma takiego słowa, które w tej chwili będzie właściwe, bo kiedy przegrywa dziecko, posotaje poczucie, że wszystko jest nie tak, a człowiek jest tak bardzo bezradny. Dziękujemy za to, że choć na chwilę przemknęłaś przez nasze życie, że zostawiłaś po sobie ślad w pamięci... 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze wyrazy współczucia

Opis zbiórki

Guz mózgu – wyrok, najstraszniejsza diagnoza? Dla mnie to rzeczywistość, której nie wolno mi zaakceptować. Jeśli to zrobię, uznam, że teraz on ma władzę nad moim dzieckiem, że teraz może je zabić. Będę walczyła tak długo, jak będzie trzeba, zrobię dla Wiktorii wszystko, zapukam do każdych drzwi i będę błagała o ratunek, bo nie mogę jej stracić – nigdy…

Wiktoria Pielak

Guz mózgu 4x4 cm. – kurze jajo w głowie, które dało już przerzuty do pnia mózgu i kręgosłupa. Nie ma na świecie lekarza, który zabierze od nas ten przeklęty nowotwór, nie ma siły, która rozprawi się z guzem w jednej chwili, ale jest szansa, że wygramy wojnę podjazdową, że będziemy szybsi i wytrwalsi. Marzę o dniu, w którym choroba odpuści, ale wiem, że samo się to nie stanie. Wiem, że ją tracę, a o wszystkim przesądzą najbliższe miesiące.

Wiktoria Pielak

1,5 roku to ten wspaniały czas, kiedy czekasz, aż dziecko rano się obudzi, kiedy każdy dzień zaskakuje cię z innej strony. Wiktoria była coraz bardziej kontaktowa, uśmiechnięta, ciekawa wszystkiego, co ją otacza. Już sama myśl o tym, że piszę o tym w czasie przeszłym, bardzo mnie boli…

1,5-roczne dziecko wszystko zaczyna od nowa, wszystko próbuje i wszystkim się zachwyca, dlatego, kiedy zaczęła tracić równowagę, skarżyć się na ból głowy i coraz gorzej chodzić, wszystkie zmysły skierowałam na nią. Obserwowałam każdy ruch od rana do wieczora, a niepokój narastał. Wiki chciała chodzić jedynie za rękę, o bieganiu nie było nawet mowy. Trudno było już zrzucać wszystko na upały. Dużo lekarzy oglądało Wiki, ale teraz wiem, że byli bez szans, bo prawda była ukryta głęboko w jej główce. W szpitalu zlecono rezonans, a potem zawalił nam się świat. Badanie wykazało guza mózgu 4x4 cm z wodogłowiem. 

Wikusię przewieziono do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie przeszła pierwszą operację zmniejszenia wodogłowia oraz pobrania biopsji. Pierwszy raz nie mogłam nic zrobić poza czekaniem. W sali obok było moje dziecko, to samo które urodziłam kilka miesięcy temu. Wiedziała, że jeśli lekarze zaglądają do główki, może stać się wszystko, ale płyn mózgowo-rdeniowy, który nie miał ujścia, był równie groźny, co sama choroba. Zrobiono kolejne badanie. Właśnie ten drugi rezonans podciął nogi do końca. Wtedy okazało się, że są przerzuty, że nie można operować, wyciąć, usunąć. To coś wciąż będzie w głowie mojego dziecka, a jedyne co lekarze mogą zrobić to podać chemioterapię...

Wiktoria Pielak

Wszystko, czego się bałam, przyszło na raz. Najskuteczniejsze możliwe leczenie przepadło, chemia w walce z tak rozległym rakiem, to bardzo słaba broń. Po 4 cyklach straciliśmy włosy i nadzieję na to, że będzie jeszcze dobrze. Guz się zmniejszył, ale pojawiły się nowe ogniska nowotworu.

Zmienili chemię, Wiki otrzymała 3 cykle i znowu rezonans kontrolny, który wykazał stabilizacje. Skakaliśmy z radości, że ta chemia działa, więc przyjęła jeszcze 3 cykle i znowu rezonans. Wtedy okazało się, że chemia jednak nie działa – doszły kolejne przerzuty. Przestałam już liczyć, ile ich jest… Lekarze kazali nam zastanowić się nad radioterapią, bo Polsce to jedyna i ostatnia forma leczenia dla Wiki.

Wszystko zaczęło nabierać tempa. Leczenie płynnie przeszło w wyścig z czasem i walkę o życie. W trakcie przerwy między chemio a radioterapią Wiki zaczęła się gorzej czuć, więc lekarze postanowili przyspieszyć radioterapię, ze względu na to, że guz się powiększył. Dostała 1 dawkę naświetlania, a na drugi dzień zaczęła czuć się coraz gorzej. Nie chciała w ogóle chodzić, cały czas leżała w łóżku. Tomografia znów wykazała wodogłowie.

Kilka dni po decyzji o wszczepieniu zastawki odprowadzającej płyn z główki, straciłam ją po raz pierwszy. Wiki dostała pierwszego, silnego ataku padaczkowego i przestała oddychać. Czułam, że ją tracę i modliłam się, by zaczęła reagować na leki. Ile można patrzeć, jak ukochane dziecko umiera? Ile można patrzeć na krzywdę, łzy i cierpienie kogoś, kogo kocha się najbardziej na świecie?

Wiktoria Pielak

Byliśmy już niemal wszędzie, błagałam o szansę dla Wiktorii, ale lekarze nie widzieli ratunku. Mówili tylko, że nie potrafią pomóc mojemu dziecku.
Wiele miesięcy chodziliśmy po omacku, aż w końcu pojawiło się światło.

Wikusia zakwalifikowała się na leczenie w klinice w Meksyku. Wiki ma tam polecieć po zakończeniu radioterapii w Polsce. Niestety kwota, jaka jest potrzebna, bardzo przekracza nasze możliwości finansowe. Bardzo proszę o pomoc wszystkich, którym nie jest obojętny los mojej małej cudownej dziewczynki, wspaniałej córeczki, która codziennie bardzo dzielnie walczy o to, by żyć. Chemioterapia i immunoterapia w klinice IDOI w Monterrey to jej jedyna szansa na pokonanie tego potwora. Proszę, nie pozwólcie, by choroba nas rozdzieliła. Zawalczcie za mną o jej życie...

Mama

Ta zbiórka jest już zakończona. Wesprzyj innych Potrzebujących.

Obserwuj ważne zbiórki